Pierwsze wskaźniki PMI z czasów pandemii

24.03.2020, Kategorie: Nowości, Autor: Bartek Bohdan
PMI

Zaczynają się pojawiać pierwsze odczyty makroekonomiczne za marzec, czyli uwzględniające czas rozprzestrzeniania się koronawirusa na całym świecie. Są to m. in. wskaźniki wyprzedzające PMI. To pierwszy test sentymentu rynkowego i punkt zaczepienia dla ekonomistów w kontekście budowania jakichkolwiek prognoz na przyszłość (kolejne kwartały i II półrocze 2020).

PMI w pandemii

Na pewno pierwsze dane są zgodne z tym, czego wielu z nas się spodziewało już na podstawie danych z Chin. W większości są fatalne. I tak PMI dla strefy euro w marcu w sektorze usług mocno spadło do 28,4 pkt. (prognoza 39 pkt.). To oczywiste w kontekście wyłączenia wielu usług z obiegu (zamknięte restauracje, galerie, kina, punkty usługowe, odwołane wycieczki, loty). Z drugiej strony mamy wzrost PMI w sektorze produkcji do 44,8 pkt. (prognoza 39 pkt.). To pozytywna informacja. Prawdopodobnie przemysł będzie tym ogniwem, który pozwoli przetrwać gospodarce, a na pewno złagodzi przebieg recesji. Podobna korelacja widoczna jest w USA, czyli spadek PMI dla usług i wzrost PMI dla przemysłu.

Rynek nieruchomości w USA

Warto też zwrócić uwagę na kolejne dane z USA, czyli wzrost sprzedaży nowych domów. Ten wskaźnik powinien jeszcze przyspieszyć w 2020 roku z uwagi na dalszą obniżkę stóp procentowych przez FED i potężne programy wsparcia dla systemu finansowego, kredytowego i bezpośrednio konsumentów. Takie działanie zachęca do brania kredytów hipotecznych i budownictwo (rynek nieruchomości) może być kolejnym filarem wyprowadzania gospodarek z recesji. To też dobra wiadomość dla spółek z tej branży, także w kontekście dywidend.

Prawdziwym testem będzie na pewno cotygodniowy odczyt nowo zarejestrowanych bezrobotnych w USA. Ich liczba może znacząco wzrosnąć w związku z przechodzeniem na zasiłki pracowników sezonowych. Inwestorzy będą to zestawiać ze skalą wsparcia fiskalnego i monetarnego administracji rządowej i FED.

Wpływ pandemii na giełdę

Naszym zdaniem jest to czas ogromnej próby nie tylko dla rządów, banków centralnych i całych społeczeństw, ale także dla psychiki inwestorów. Trzeba sobie uświadomić, że takie zdarzenia nie są czymś częstym i regularnym. Jakkolwiek to brzmi, szczególnie w tym momencie powinniśmy się wykazać zdrowym rozsądkiem i racjonalnie patrzeć na giełdę i wyceny akcji. Wiele spółek w szybkim tempie spadło do poziomów nie widzianych od 2009 roku.

Taka gwałtowna przecena w krótkim czasie tworzy często okazje inwestycyjne, które trudno dostrzec w zalewie negatywnych informacji. To właśnie koronawirus zbił kurs PZU do poziomu, przy którym rentowność dywidendy wynosi ok. 10%, DOM 8%, a Pekao 12%. Przy rosnącej inflacji i – poprzez obniżki stóp procentowych – jeszcze niższych rentownościach lokat, akcje takich spółek dywidendowych staja się całkiem ciekawą alternatywą w portfelu inwestora długoterminowego.

Staramy się je wykorzystywać, uzupełniając nasz portfel podstawowy i sukcesywnie akumulując spółki dywidendowe do portfela. Jest zrozumiałe, że proces wygaszania emocji i zastąpienia strachu chłodną kalkulacją nie jest domeną najbliższych dni, ale raczej tygodni i miesięcy. Jednak w perspektywie następnych kilku lat patrzymy na szanse, a nie tylko i wyłącznie ryzyka.


Bądź pierwszy i dodaj swój komentarz.
Zaloguj się na swoje konto, aby zostawić swój komentarz.