Refleksje o hossie – kiedy optymizm staje się pułapką bańkową?

, Kategorie: Komentarze giełdowe, Nowości, Autor: | @PPCG_Stock

Hossa jest jak narkotyk. Pobudza wyobraźnię, mnoży zyski i kusi wizją nieskończonego wzrostu. Czy jednak naprawdę rozumiemy, co kryje się za tą euforią napędzanym wzrostem? W tym artykule nie będę szukał magicznej formuły do wykrywania baniek spekulacyjnych, bo takiej po prostu nie ma. Zamiast tego przyjrzę się, dlaczego inwestorzy tak łatwo wpadają w pułapkę optymizmu, ignorując ryzyka. Dlaczego dyskusje o bańce na NASDAQ pozostają bardziej spekulacją niż solidną analizą.

Historia rynków finansowych jest usiana spektakularnymi bańkami. Od tulipanowej manii w XVII-wiecznej Holandii po bańkę dot-com na przełomie wieków. Te wydarzenia nie dzielą się prostymi, uniwersalnymi cechami, które pozwoliłyby na stworzenie niezawodnego testu, wykrywającego przyszłe (lub obecne) bańki. Nie znajdziesz tu wzoru matematycznego ani listy symptomów, które krzyczą: Uciekaj!. Zamiast tego, bańki ujawniają się w subtelny, zmieniający się sposób. Raz przez szaloną spekulację opcjami, innym razem przez wykupowane akcje na kredyt.

Jednak jeśli już szukać analogii, to dwie cechy powtarzają się jak refren w złej piosence.

📊 Interesujesz się spółkami dywidendowymi?

Zapisz się na nasz newsletter i otrzymuj zestawienia, analizy i aktualne TOP-y dywidendowych spółek z Polski, USA i świata – prosto na maila.

🎁 BONUS: eBOOK „Jak mądrze inwestować w akcje" – gotowa do pobrania od razu po zapisie.

Zapisz się teraz

  • Po pierwsze w trakcie bańki inwestorzy nie mają bladego pojęcia, że w niej uczestniczą. Widzą tylko rosnące wykresy, entuzjastyczne nagłówki i ekspertów, którzy prorokują wieczną hossę. Cechy bańki – nadmierna wycena, brak fundamentów, FOMO (fear of missing out) – nie są statyczne. Ewoluują i dostosowując się do narracji rynku. Nikt nie mówi To bańka!, bo wszyscy są zbyt zajęci liczeniem zysków, tych obecnych i przyszłych. Obserwuję tutaj szczególnie aktywność inwestorów na X, gdzie większość dosłownie żyje w hossie.
  • Po drugie po pęknięciu bańki, jej symptomy wydają się absurdalnie oczywiste. Patrząc wstecz na krach z 2000 roku, dziwimy się, jak ktokolwiek mógł wierzyć w to, że firmy internetowe bez zysków warte są miliardy. Albo jak w 2008 roku rynek nieruchomości wydawał się niezniszczalny. Z perspektywy czasu wszystko jawi się jako klarowny znak ostrzegawczy, ale w ferworze hossy? Niewidzialne.

Dyskontowana przyszłość, czyli optymizm bez hamulców

Co sprowadza inwestorów na te manowce? Klucz tkwi w iluzji pewności, budowanej na historycznych danych. Wyobraź sobie, że wieloletnie trendy wzrostu stają się aksjomatem. Przyszłe wyniki są zdyskontowane na lata naprzód – to oczywiste! – powtarzają analitycy. Wyceny uzasadnia się dynamiką zysków, innowacjami i globalnym popytem. Ale gdzie w tym równaniu jest czas? Problem w tym, że to dzisiaj trzeba za akcje płacić rekordową ilość waluty za jednostkę zysku, która jest generowana na akcję. Zawsze tę sytuację porównuję do zdarzenia, kiedy dziecko idzie z Tobą do sklepu i chce, aby mu kupić lizaka. Ty wiesz, że 3 zł to raczej dużo za lizaka. 30 zł to jakiś kosmos. A jednak są akcje, gdzie takie stawki dzisiaj są akceptowane i uznawane za normalne. I co gorsza właśnie uzasadniane, bo przyszłość będzie świetlana. W postępującej hossie dyskontowana przyszłość staje się coraz odważniejsza.

Weźmy aktualny przykład, czyli największe spółki NASDAQ (tzw. Magnificent Seven: Apple, Microsoft, Nvidia i spółka). Ich wyceny biją rekordy, napędzane AI i chmurą obliczeniową. Spełniają te bezwartościowe cechy bańki – wysokie mnożniki P/E i koncentracja rynku w rękach nielicznych. Ryzyka mogą, ale nie muszą się zmaterializować. Otoczenie monetarne jest inne niż w 2000 roku. FED nie podnosi stóp tak agresywnie, a globalna gospodarka jest bardziej zintegrowana. Czy to bańka? Możliwe. Jednak równie dobrze może to być nowa normalność.

Bańka jako spekulacja, nie inwestycja

Reasumując, dyskusje o bańkach pozostają w sferze rynkowej spekulacji, daleko od inwestycji opartej na rzetelnej analizie. Zarówno argumenty za (to bańka, shortuj!), jak i przeciw (hossa trwa, kupuj!) opierają się na intuicji, nie na faktach. Prawdziwa inwestycja wymaga bilansu, czyli fundamentów, dywidend, cash flow, realnej oceny, czy coś jest dzisiaj atrakcyjne, czy może zbyt drogie i tym samym warte porzucenia, nawet, jak jeszcze chwilę pojedzie bez nas.

Hossa z otwartymi oczami

Hossa to nie wróg, ale okazja. By nie stać się jej ofiarą, porzućmy aksjomaty i zacznijmy dyskontować ryzyka tak samo ochoczo jak optymizm. Po burzy wychodzi słońce, ale tylko ci, którzy mieli parasol, przetrwają deszcz.


Bądź pierwszy i dodaj swój komentarz.
Zaloguj się na swoje konto, aby zostawić swój komentarz.
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.