Covidowe spadki i wzrosty. Rynek zawsze wraca do normy

23.07.2020, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Podróżując przed chwilą całą godzinę samochodem przez miasto, zastanawiałem się, czy napisać ten artykuł tylko dla Abonentów portalu PPCG Stock, czy może pozostawić go otwartym i narazić się na hejt. Wybrałem to drugie, bo być może treść tutaj przedstawiona okaże się na tyle wartościowa, że ocali kilka dusz.

Jeszcze nie tak dawno, bo w marcu, w samym dołku giełdowej paniki, otwarliśmy całkiem sporo pozycji. Kupiliśmy, jak ktoś to ujął szyderczo całkiem niedawno, spółki starej ekonomii. Fakt, nie wzrosły po 300%, ale możemy się poszczycić wzrostem na poziomie 100% przynajmniej na niektórych. Trafiliśmy w sam dołek, co jak się okaże dopiero po czasie, pozwoli w przyszłości zrealizować zyski na poziomie średnio – tak sądzę – ok. 15-20% miesięcznie. To jednak pieśń przyszłości dopiero po hossie. Dzisiaj zajmiemy się bardzo popularnymi spółkami, ich zachowaniem na rynku i moim zdaniem bardzo prawdopodobnym scenariuszem. No to jedziemy.

Spółki wartościowe wygrywają w długim terminie

Na początek takie bardzo ważne spostrzeżenie. Na przestrzeni lat i dekad historii giełd spółki twardej ekonomii radziły sobie po prostu lepiej. Statystycznie lepiej. Oznacza to, że miały gorsze okresy od spółek wzrostowych, ale później spółki wzrostowe traciły, a spółki starej ekonomii nadrabiały swoje. Wygrywały wyścig. W myśl zasady, że maraton wygrywa się systematycznością, a nie odcinkowymi sprintami.

Już samo powyższe stwierdzenie powinno dać każdemu do myślenia, że to, co pionowo rośnie, zapewne i pionowo spadnie. To prosta kalkulacja, ponieważ coraz wyższe ceny wymagają coraz większego napływu kapitału. Wraz ze wzrostem piramida z tych klocków jest coraz słabsza i w końcu się wali. Dopóki jednak się nie zawali, bal trwa. Ci, co mają tego świadomość, na pewnym etapie dziękują i zamykają pozycje, pozostawiając innym uczestnictwo w tej coraz bardziej ryzykownej wspinaczce. Niektórzy ustawiają automatyczne stopy. Wytnie to trudno, dziękują za zysk. Inni – i tych jest zdecydowana większość – będą wierzyć do końca, że akcje rosną do nieba, kończąc z nimi ostatecznie ze stratą.

A że tak będzie jestem prawie w 100% pewny. Na rynku zaangażowała się cała masa młodych inwestorów. Kiedyś sądziłem, że są to raczej ludzie starsi, ale jak pokazują statystyki chociażby naszego kanału na YouTubie, prawie połowa z nich nie ukończyła jeszcze 34 roku życia. Nie przeżyła na własnym kapitale żadnego krachu, żadnej bessy. Więc kiedyś muszą się nauczyć.

Kiedy rynki w marcu kształtowały dołek, sygnały były jasne, czyli wolumeny, przewagi popytowe, zawracający rynek. Na spółkach starej ekonomii duzi inwestorzy przeprowadzili akumulację, której skutkiem na wielu spółkach jest już stabilnie rozwijający się trend wzrostowy.

Ale jest też druga strona rynku. Cała masa spółek, która 'obudziła’ się dzięki pandemii. To nie były spółki, które na dołkach były akumulowane. To są spółki, które wystrzeliły w górę, bo tłum rzucił się na nie. Nie ważne, co spółka robi. Jeżeli ma cokolwiek wspólnego z koronawirusem lub szeroko pojętą higieną, zyskuje na wartości. Nie wiem, czy pamiętać hossę internetową. Wystarczyło, że np. spółka produkująca buty nagle poinformowała, że będzie robić coś związanego z internetem, a kurs strzelał w górę kilkadziesiąt i więcej procent. Teraz jest podobnie. Tylko jaki jest tutaj problem? Akcje akumuluje się na spadku, a dystrybuuje na wzroście.

To podstawowa zasada handlu na świecie. Zarabiasz, jak kupujesz tanio i w przyszłości sprzedajesz drogo. To robimy my. Ale co, jak nie było możliwości kupić wielu spółek tanio? Ktoś towar miał, to go sprzedał po zwyżce. Ktoś inny na zwyżce koszmarnie drogo kupił.  No i czy jest to model, na którym się zarabia? Otóż nie do końca, ponieważ zarobić można tylko wtedy, kiedy znajdziesz kupca po JESZCZE wyższych cenach. Czyli kupujesz drogo i starasz się sprzedać jeszcze drożej.

Analizujemy Biomed

Wszyscy wiemy, że to prędzej czy później się nie składa, ponieważ nabywców na towar kupiony drogo nie ma wielu. Zacznijmy od analizy Biomed Lublin:

 

W zielonej ramce zaznaczyłem część impulsową. 1,2,3 i dalej już na mniejszych wolumenach wkraczamy w falę 4. W przypadku, gdy rynek zniżkuje, najniższym punktem na wykresie jest głęboka fala B (w marcu zajmowaliśmy na niej pozycje, co okazało się posunięciem bardzo korzystnym). W sytuacjach, o których dzisiaj rozmawiamy, gdzie fala 4 kształtuje się w ruchu wzrostowym (w nietypowych warunkach, bo pandemicznych, opartych na emocjonalnych ruchach), mamy do czynienia z wysoką falą B.

Jak łatwo się domyślić, falę B na zwyżce powinno się wykorzystać do wyprzedania akcji po najlepszych cenach. Ale wiesz, jak to jest Czytelniku. Jak w marcu nie miało się akcji, to trzeba było mieć jaja, żeby je kupić. Na zniżce, kiedy wszyscy byli dosłownie (….) zlani potem ze strachu, nikt nie miał presji, bo akcji nie miał. Dzisiaj trzeba mieć jaja, aby powyższe napisać, pokazać i powiedzieć, że trzeba działać. Kiedy piszemy o drogich akcjach i tej właśnie sytuacji, wylewa się na nas ogromna fala krytyki. O ile ktoś w marcu akcji nie miał, to teraz posiadacze takich złotych spółek wzrostowych wieszają na nas psy. Jak ktoś w końcu śmie powiedzieć cokolwiek negatywnego o ich ukochanej spółce. Poniżej taki przykład:

 

Tak więc widzicie, rozumuję na poziomie gimnazjum i zasłużyłem najwyżej na ocenę -3. Na koniec, aby zasłużyć na plusa, dodam, że zieloną kreską na wykresie Biomed Lublinu zaznaczyłem WFO. Oznacza to, że popytu jest coraz mniej.

Cena w każdym razie powinna wrócić do struktury impulsu, a to oznaczałoby urealnienie kursu do 3 zł. No właśnie, 12 zł dzisiaj na wysokiej fali B i 3 zł na poziomie impulsu. Mnie się to nie składa i obym nie miał racji (ku radości posiadaczy tych akcji i wszystkich, którzy jeszcze załamań nie przeżyli).

Jazda bez trzymanki na Creepy Jar

W tym tygodniu popełniłem artykuł na temat Creepy Jar. Jazda była na całego. To, o czym ponownie się przekonałem, to że ludzie osadzeni są w swoich projekcjach i gotowi są ich bronić bardziej niż niepodległości. Mają wyobrażenie, nieprawdopodobnie wzmacniane przez wszystkich innych adoratorów danej spółki w miejscach, gdzie się spotykają (np. forum). Myśl krytyczna się nie prześlizgnie, ponieważ taka jednostka z grupy natychmiast jest wydalana. Tymczasem każdy doświadczony inwestor wie, że silny związek z rzeczywistością jest ABSOLUTNYM fundamentem dobrego inwestowania.

Nikt, kto inwestuje pieniądze, nie może sobie pozwolić na życie w wyobrażeniach i projekcjach. Powinien za to być połączony z rynkową rzeczywistością. To czyni ogromną różnicę. Osoby, które tak funkcjonują, widzą, co faktycznie dzieje się na rynku w kontekście przepływu kapitału. Wszyscy inni żyją w świecie wyobrażeń. I prędzej czy później są skończeni.

Poniżej możesz posłuchać, jak radzi sobie z tym Pan 17 mld dolarów (na koncie, a zarządzający 150 miliardami):

 

Wróćmy do Creepy Jar. Ponieważ nie było (ponownie) akumulacji na dołkach, ale była za to silna dystrybucja na zwyżce, na podstawie wolumenów proponowałbym taką mniej więcej rozpiskę. I dość łatwo można się przekonać, że gdyby rynek chciał wrócić do struktury impulsowej, to powinien zejść gdzieś poniżej 500 zł. I teraz poziom gdzie 1300 zł, a 500 zł.

 

I ponownie każdy zrobi z tym, co chce. Jedni żyją osadzeni w swoich projekcjach i milionach, które spółka zarobiła i może zarobić. Ja widzę natomiast, że impuls umiejscowiony jest nisko na wykresie, a cena w końcu wróci do niego. Czas oczywiście zweryfikuje wszystko.

Podsumowanie

Takich spółek można by sporo wymieniać. Na przykład Mercator to już kosmos. Zarobił krocie i to prawda. Każdy powinien wiedzieć, że wszystko się składa do czasu, dopóki jest zapotrzebowanie na towar. Jednak ludzie nie chodzą już w rękawiczkach po sklepach (przynajmniej nie widzę), zapasy są uzupełnione. Inni towar podobny już robią. Będzie raczej ciężko z kolejnymi wynikami. I czy cena na poziomie 350 zł uzasadnia np. powrót do zysku netto na poziomie miliona? To jazda na skrzynce dynamitu z podpalonymi lontami.

Jeszcze raz zaznaczę, że nie wiem, czy mam rację. Nie wiem również, jak silny jest jeszcze strumień kapitału, który będzie zasilał wysoką falę B na tego rodzaju spółkach. Widziałem już jednak tyle wykresów, że mam prawie 100% pewności, że na takich spółkach (zaznaczę, nie akumulowanych, a dystrybuowanych), wysokie fale B były często najwyższymi punktami na wykresie. Ten, kto nie zrealizował na czas zysku, zwykle zostawał z drogimi akcjami, wycenianymi już tylko urealnionymi marzeniami.

Pozdrawiam serdecznie!