Zarządzanie inwestycjami przez pryzmat emocji

29.07.2020, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Z pewnymi tezami, które zaraz przedstawię, niektórym Czytelnikom trudno będzie się pogodzić. Niektórzy przyjmą je z pełnym zrozumieniem. Dla niektórych może to być motyw do zastanowienia się, jak to faktycznie z tymi inwestycjami jest.

Osobiście uciekam od jakichkolwiek emocji w inwestowaniu. Może to kwestia tego, że jestem coraz starszy albo bardziej kwestia tego, że emocjonalną część inwestowania mam już za sobą. Być istotną ludzką i emocjonalną jest całkowicie w porządku i tego nie da się wyeliminować. Da się jednak stworzyć taką strukturę, aby pomiędzy bodźcem, a reakcją na ten bodziec, istniała dla nas przestrzeń, w której będziemy w pełni racjonalnie podejmowali wszelkie decyzje inwestycyjne.

Pandemiczne strachy, naganianie i cała ta okrutna spekulacja

Im bardziej nagrzejesz tłum, tym więcej będziesz mógł na tym ugrać. Tak działa zarządzanie ludźmi i ich emocjami. Wszelkie totalitaryzmy tak działają. Sekty tak działają (opierają się na zależności emocjonalnej członków i ich rodzin). Tak samo działają wszelkie samonapędzające się społeczności spekulantów/inwestorów nastawionych na konkretny cel.

Cel ten tym łatwiej jest osiągnąć, im bardziej ludzie są rozemocjonowani. W tej kwestii cała otoczka pandemiczna odegrała nieprawdopodobną rolę w emocjonalnym podejściu inwestorów do inwestycji. Właściwie tylko części inwestorów. Na rynku pojawiła się cała masa ludzi, którzy nie myślą logicznie, ale emocjonalnie, oczekując milionowych zysków ze spółek korzystających na pandemii. Niektóre spółki owszem, zarabiają dzięki pandemii, ale ich wyceny nie są współmierne osiąganych zysków. Niemniej płynie do nich kapitał od inwestorów, bo przecież pandemia będzie trwać, spółki będą zarabiać, a oni razem z innymi inwestorami pomnożą majątek setki razy.

Jest tylko jeden problem w tym rozumowaniu. To wszystko się składa, dopóki napływ kapitału trwa. Dopóki media nakręcają sytuację. Dopóki Ci wszyscy, co obkupili się drożejących akcji, nie obudzą się ze snu z pytaniem, czy nie kupili czasem za drogo i na szczycie. A przy zmianach o kilkadziesiąt procent w jedną sesję łatwo o to. Chwilowe zawahanie i już ludzie mają po 20% straty. Jak myślisz, co zaczynają robić? Domek z kart się sypie.

Im większą uda się nakręcić psychozę inwestycyjną, tym dłużej obłęd będzie trwał. Psychoza rynkowa (w przeciwieństwie do psychozy niektórych ludzi) jednak zawsze się kończy. Zwykle utratą prawie całego kapitału spekulacyjnego. Później każdy się pyta, czy warto było? Odpowiedzą, że tak tylko te osoby, które świadomie uczestniczyły w tym kotle i potrafiły odejść od stołu. Większość jednak nie odejdzie, pozostając z ich ukochanymi spółkami na wieki, bo mit wzrostu będzie trwał dłużej, niż wycenił to rynek.

Bodziec – przestrzeń – reakcja. Jeżeli kiedykolwiek poczujesz, że emocje zaczynają brać górę nad Twoim rozsądkiem inwestycyjnym, musisz się cofnąć o krok i realnie ocenić, dlaczego tak się dzieje. Wyciszyć się i ewentualnie wycofać z błędnej decyzji.

Rynek taki jest, że czasem wpada wraz z jego uczestnikami w psychozę. Tego nie da się kontrolować. Możesz widzieć objawy, ale nie powinieneś reagować (mówię to z osobistego doświadczenia). Lepiej nie uczestniczyć w emocjonalnych rozgrywkach, bo to zawsze w długim terminie kończy się źle.

Co w zamian?

To zależy od tego, jak traktujemy rynek. Jeżeli jako miejsce zabawy, w którym możemy się ekscytować, to po prostu się ekscytujmy. Pamiętam, jak jeden analityk napisał niedawno „nareszcie jakieś emocje”. Tylko wtedy rynek jest miejscem nie do zarabiania, ale bardziej do zabawy.

Jeżeli rynek ma być dla nas miejscem, w którym poważnie traktujemy temat zarabiania pieniędzy, to czas nabrać powagi, którą mają ludzie faktycznie obracający ogromnymi pieniędzmi.

Kiedyś napisałem, że jakiś dziennikarz na etacie wyśmiewał się z Buffeta, że ten nie inwestuje na drożejącym rynku, tracąc okazję na największe zarobki. Powiedział człowiek do człowieka znajdującego się w dziesiątce najbogatszych ludzi świata.

Giełda to jest rodzaj handlu. Zarabia się na kupnie towaru tanio i odsprzedaży tegoż towaru, kiedy zdrożeje. Handel polegający na kupnie drogich papierów, bo zaraz znowu mogą zdrożeć, jest grą w gorącego kartofla z dylematem, kto poparzy się na samym końcu.

Giełdy nie są efektywne i wymagają lat pracy. Majątek buduje się latami, powoli, pewnie i metodycznie. Spekulować też można, ale tak, jak napisałem, wtedy rynek nie spełnia swojej funkcji, dając ludziom zarabiać w długim terminie. Tutaj zaspokajamy coś zupełnie innego. Poszukujemy adrenaliny i emocji, które dają na przykład kasyna i sporty ekstremalne. Te emocje można i trzeba wyciszyć, dając z siebie znacznie więcej wysiłku fizycznego choćby w jakimś sporcie. Giełda ma inne zadanie.

Służy do długoterminowego pomnażania majątku. I tego się trzymajmy.

Jeśli chcesz być na bieżąco z poradami w zakresie psychologii inwestowania i poznać naszą strategię opartą na VSA, zapisz się na bezpłatny newsletter. Skorzystaj z formularza pod artykułem, odbierz darmowy e-book i kod rabatowy -50% na start.