Czy każdy może być inwestorem?

03.02.2021, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Dzisiejszy artykuł będzie z cyklu tych uświadamiających, mających w każdym razie na celu pokazanie, że to, co nazywamy inwestowaniem, wcale taką prostą sprawą nie jest. A jak nie jest, to może nie warto się tym zajmować? A jak już chce się tym zajmować, to może warto najpierw się czegoś nauczyć. Pieniądze stracić jest łatwiej, niż zarobić.

Nie każdy jest i musi być dobrym inwestorem

Tak jak nie każdy ma predyspozycje do bycia na przykład świetnym lekarzem. I nie ma w tym nic złego. Tak już jest po prostu w każdym zawodzie i dziedzinie życia. Giełda nie jest żadnym wyjątkiem i nie jest dla każdego.

Na giełdzie pojawiają się różne osoby z najróżniejszych powodów. Najczęściej interesują się giełdą wtedy, kiedy zobaczą rosnące ceny akcji. Skoro rośnie i się zarabia, to można się dołączyć i zarabiać. To najczęstszy motyw, jakim ludzie się kierują i zwykle błędny, powodujący straty.

Ludzie widząc wykres, na którym cena rośnie, projektują dalszy wzrost. I często faktycznie kurs przez jakiś czas rośnie. Nie widzą za to faktu, że wykresy najpierw się wznoszą, a po tym opadają. Opadają i następnie rosną.

Powinni więc na rynek przychodzić w momencie, kiedy cena opada w dół (z wiadomych wtajemniczonym względów nie każdy spadek to okazja). Tylko wtedy można kupić tanio. Dlaczego jednak tak nie robią? Ze strachu. Boją się, że stracą. To pierwszy paradoks inwestowania, z którym warto się rozprawić.

Ludzie bez podstawowej wiedzy, jak działają rynki, są oczywiście mile na giełdzie widziani. Bardzo mile! Jak myślicie, komu łatwiej odebrać zabawkę? Dziecku (początkującemu na giełdzie), czy dorosłemu (doświadczonemu inwestorowi)?

Rynki się zmieniły

Ale to jeszcze nic. Ludzie kupują książki o inwestowaniu i uczą się z nich, jak inwestować. Książki napisane w latach 80-tych i 90-tych, na początku 21 wieku szybko stają się nieaktualne. Rynki się rozwijają i zmieniają. Algorytmy są potężne. Duże instytucje mają nadmiar pieniędzy i na rynku trwa walka o każdy punkt i dolara. Tu nie ma wspólnych interesów, związanych chociażby z tym, aby dane akcje spokojnie zyskiwały na wartości w czasie.

Jeszcze na rynku kasowym w jakim stopniu jest to prawda. Już na rynku lewarowanym jest inaczej. Tu jest walka o to, kto komu wyrwie pieniądze. Czy wobec tych twierdzeń (jeżeli założyć, że są prawdziwe) mają sens tezy wyznaczone kilkadziesiąt lat temu?

To, co się z pewnością nie zmieniło, to że naprawdę wartościowe spółki, zarabiające i dzielące się z akcjonariuszami swoimi zyskami, będą trzymane przez jakąś pulę funduszy. Te akcje są cenne i będą niechętnie dystrybuowane w rynek. To daje jakaś gwarancję stabilnego wzrostu w czasie. Ale reszta? To nadal walka o pieniądz. O Twój cyfrowy zapis środków na rachunku.

Zmienność i emocje pokonają większość inwestorów

Rynki coraz częściej będą wysyłać błędne sygnały, a te będą również błędnie interpretowane przez uczestników rynku. Co mam na myśli? Nieustannie dostrzegamy to, że gdy rynek w danym dniu spada, to ludzie dość szybko przekonują się o tym, że spadek będzie kontynuowany, po czym te kolejnego dnia potrafią rosnąć o 2%. Ludzie najpierw w panice sprzedają, potem w euforii odkupują.

Mają zdrowy mętlik w głowie, który ma sprawić, że będą robić chaotyczne ruchy. I niestety robią. Łatwo można się wyzbyć kapitału w ten sposób. Mam takie wrażenie, że od dłuższego czasu duzi inwestorzy robią wszystko, aby wprowadzić jak najwięcej emocji w działania drobnych inwestorów. Dobrze wiedzą, że za emocjami idą zawsze straty.

Chociażby z powyższych powodów współczesne rynki finansowe (giełda akcji, Forex, rynki terminowe) są coraz trudniejsze i będą powodować więcej strat niż zysków u inwestorów. Bez gruntownego przygotowania (dostosowania własnych umiejętności i działania psychiki) nie powinno się na giełdę wchodzić. Jest pełno sposobów bezpieczniejszego od giełdy pomnażania majątku (np. obligacje indeksowane inflacją, czy dobrze dobrane fundusze inwestycyjne).

Co się opłaca w długim terminie?

Wydaje się, że cały czas najbezpieczniejszym kierunkiem turystyki giełdowej będzie kupno tanio akcji spółek dywidendowych. Najszczęśliwsi uczestnicy rynku to osoby, które gromadzą gotówkę, a kiedy rynek z jakiegoś powodu spadnie (a spada przecież, bo rynki w czasie są drogie i później tanie), wydają je na tanie akcje spółek dywidendowych. Rynek jest taki przez jakiś czas, po czym koniunktura się poprawia i Ci ludzie zarabiają dużo pieniędzy.

Podam przykład. Mamy wśród naszych abonentów również milionerów. Wiemy o tym, bo korespondujemy mailowo również z nimi. Pan X ma biznes, który generuje mu sporo gotówki. I teraz wyobraźmy sobie sytuację (to prawdziwy przykład), w którym kupił akcje spółki PCC Rokita ze średnią ceną 32 zł za łącznie okrągły milion.

Jak łatwo policzyć, w tej chwili ma w inwestycji 2 miliony PCR kosztuje dziś ok. 65 zł, a z dywidendy w ubiegłym roku otrzymał ok. 100 000 zł. Nie szarpie się na rynku. Nie emocjonuje niczym. Po prostu od wielu lat robi to, co powyżej napisałem. Załóżmy nawet, że nie trafił w dołek i cena akcji spadła do 25 zł, zamiast wzrosnąć do ponad 60. On nadal ma część firmy PCC Rokita i zarabia na dywidendach, które ta spółka regularnie płaci.

Tak swój majątek zbudował Buffett, ale to wymaga cierpliwości i czasu. 99% swojego majątku ten legendarny inwestor zdobył po 50 roku życia.

Wniosek końcowy

Inwestowanie jest dla ludzi, ale tych, którzy potrafią to robić, którzy wiedzą, co chcą robić i którzy potrafią wykonać założony plan. Nie jest natomiast dla tych, którzy szybko chcą zarobić, dając się wciągnąć w grę wg zasad, ustalanych przez Smart Money. Wtedy stają się jedynie materiałem, który maszyna rynkowa przemieli i wypluje, pozostawiając bez żadnych złudzeń i najczęściej bez kapitału. Jeżeli przychodzimy na rynek, róbmy to mądrze.