Ile na giełdzie kosztuje brak miękkich umiejętności?

28.08.2023, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Swego czasu słuchałem właściwie każdej wypowiedzi Rafała Zaorskiego. Nie znam go osobiście. Kiedy jednak wypowiadał się na temat metod w inwestowaniu na giełdzie, odnosiłem wrażenie, że bije głową w mur. Próbował przebić się do świadomości swoich słuchaczy, tłumacząc, że nie istnieje coś takiego, jak unikalny sposób inwestowania na giełdzie. Tłum słuchaczy słuchał, ale nie słyszał.

Umysły ludzi bowiem są tak skonstruowane, że muszą się o coś zaczepić. Jak więc inwestować, jeżeli nie istnieje metoda inwestowania? Rafał Zaorski nazywa to spekulacją, ale w istocie jest to korzystanie z chwilowych przewag, jakie dostrzega na rynku. Może jest w tym trochę sprytu, trochę przekory i trochę hazardu (obstawianie kierunku). Ale jest w tym unikalny sposób myślenia, który częściej może dawać efekty, aniżeli straty (przy kontrolowaniu ryzyka).

Nie ma metody na skuteczne inwestowanie na giełdzie

Inwestorzy na giełdzie nieustannie próbują znaleźć metodę inwestowania, która umożliwi im pokonanie rynku. Taka metoda jednak nie istnieje i nigdy istnieć nie będzie. Nie jest możliwe przewidzenie, co za 10 minut zrobi dowolny inwestor na świecie. Nie jest możliwe sprawdzenie, jakim kapitałem będzie inwestował. Za to możliwe jest przewidzenie takich rzeczy, że jeżeli wybuchnie wojna na Ukrainie (przed lutym 2022), to wielu inwestorów akcje będzie sprzedawać i ceny akcji przez jakiś czas będą spadać. Czy to jest metoda na zarabianie, czy może spryt inwestorów?

Inne podejście Warrena Buffetta

W swoich artykułach często odwołuję się do Warrena Buffeta. Ten inwestor również nie ma cudownej metody na zarabianie. Jego sposób opiera się na myśleniu, że w długim terminie akcje firm, które regularnie zarabiają coraz więcej, będą się cieszyć zainteresowaniem inwestorów.

Będą oni skłonni kupować takie akcje po coraz wyższych cenach. Jeżeli zdoła taką firmę wytypować, to z wysokim prawdopodobieństwem wraz z upływem lat cena akcji będzie wyższa. Nie ma tu spekulacji. Nie ma badania wykresu ceny za pomocą analizy technicznej. Co więcej, często nie ma tutaj czekania na możliwość kupna akcji po niższej cenie.

Widzimy nieraz, że Warren Buffet kupił akcje po cenie wyższej, aniżeli w danej chwili jest kwotowana. To wszystko nie ma większego znaczenia. W perspektywie czasu cena akcji firmy, która się rozwija, z dużym prawdopodobieństwem będzie się wspinać w górę. Jeżeli nie wierzysz, zobacz, jak rozwija się cena akcji firmy Berkshire Hathaway od chwili jej debiutu na giełdzie w 1980 roku. Podpowiem, że cena akcji wzrosła od okolic 250 dolarów do 540 000 dolarów obecnie.

Wielu inwestorów skupia na analizie wykresu cenowego, poszukując różnych wariantów rozwoju sytuacji. Zastanawiają się, co zrobią, kiedy cena akcji wzrośnie, spadnie, zejdzie pod wsparcie lub wyjdzie nad wsparcie. Tylko czy to ma jakikolwiek sens, skoro cena w krótkim terminie porusza się zgodnie z teorią chaosu.

Metoda VSA jest dobra, ale nie gwarantuje sukcesu

Ucząc się kiedyś tradingu w oparciu o metodę VSA, miałem pierwotną nadzieję na to, że jest to jedna z cudownych metod, która pozwoli mi dotrzeć do źródła zarabiania na rynkach finansowych. To jedna z tych sił, która pcha człowieka do rozwoju. Uczyłem się więc tej metody pieczołowicie, starając się wchłonąć każdy aspekt tej wiedzy. Miejsca zdradzał nie będę, ale wiedząc, że czasem moje artykuły do nich dochodzą, z tego miejsca dziękuję za poświęcony czas.

Na samej metodzie VSA się nie zawiodłem, bowiem jest ona najbliżej miejsca, które pozwala inwestorom na rynku zarabiać. Nie jest jednak metodą, która gwarantuje sukces. Wyobraźcie sobie taką sytuację, że cena instrumentu finansowego spada, a na spadku jest widoczna akumulacja. Ktoś kupuje spore ilości, zasysając podaż. Rynek się zatrzymuje, bo kończy się podaż. Lekko zwyżkuje i przy próbie spadku widzisz, że pojawia się popyt. Rynek jest zakumulowany i przetestowany.

Wchodzisz w pozycję długą i rynek nie ma siły rosnąć. Osuwa się i wywala Cię stop. Nie ma podaży, ale popyt nie pociągnął tematu. Mimo wysokiego prawdopodobieństwa sukcesu w takiej transakcji, ruch zakończył się stratą wygenerowaną na stopie. I również w takim tradingu statystyki są nieubłagane i potrafią pokazać ponad 50% stratnych transakcji. Skąd to wynika? Z chaosu rynku. Nawet przy transakcji z wysokim prawdopodobieństwem sukcesu, coś może jednak nie wypalić.

Już rozumiecie, dlaczego więc wybór dobrych spółek i danie im czasu na rozwinięcie się w realnej gospodarce jest najlepszym sposobem zarabiania na rynkach finansowych. Trzeba sobie dać na zarabianie bardzo dużo czasu, najlepiej traktując to zajęcie jako jeden ze sposobów na życie, które trwa cały czas. Takie podejście ma Warren Buffet, trzymając w swoim portfelu dobre spółki niezależnie od krótkoterminowej koniunktury rynkowej. To jest najlepszy sposób inwestowania na giełdzie.

Miękkie umiejętności

Jeżeli na koniec miałbym wskazać jedną główną miękką umiejętność, której brak powoduje największe straty u inwestorów, to byłaby to niezdolność do uwolnienia się od konieczności prognozowania przyszłości. Drugą byłaby natrętna myśl, że jest się w stanie trafić idealnie w dołek cenowy, gdzie kupno akcji drożej niż mogą być notowane w przyszłości jest błędem. Trzecią, że mamy jakikolwiek (znaczący) wpływ na to, jak zachowa się cena akcji po naszym kupnie. To właściwie przekonania, nad którymi możemy pracować i które możemy we własnej głowie zmienić.

Podsumowanie

Metodą na zarabianie na giełdzie jest powrót do źródła. Twoim zadaniem jest znaleźć dobry biznes, który wraz z biegiem lat będzie coraz lepszy, a przynajmniej zapewni rosnące źródło dochodu. Na łamach portalu PPCG Stock opisujemy różne spółki. Zdarzają się te dobre, ale również te, które z punktu widzenia rozwoju są płaskie, jak tafla jeziora. Wiesz, że niewiele może się tam zdarzyć.

Jak zarobiłem 2 mln dolarów na giełdzie
Jak zarobiłem 2 mln dolarów na giełdzie

Pamiętam, jak czytałem książkę „Jak zarobiłem 2 mln dolarów na giełdzie„. Bohater tej książki był tancerzem, który występował na estradach światowych. Z racji, że o wielu rzeczach, które zaszły na rynku, dowiadywał się po czasie i to za pomocą telegramu, pozbawiony był możliwości obserwowania kwotowań i wymyślania przyszłości dla spółek.

W zamian za to kierował się intuicją, która mówiła mu, aby kupować akcje spółek, które na wartości mogą zyskiwać. Kierował się wolumenem i tym, czy cena akcji podskoczy. W praktyce robił to, co Warren Buffet, grając w długim terminie na rozwój spółek.

Naszym Czytelnikom przekazuję, że im wcześniej zacznie się dobrze robić rzeczy, tym więcej czasu będzie się miało na sprawdzenie tej filozofii postępowania. W braku metody jest rozwiązanie, a jest nią bycia akcjonariuszem dobrego biznesu, który samodzielnie możemy wybrać.