Kiedy następuje przełom w inwestowaniu?

11.08.2023, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Myślę, że droga każdego inwestora – tych, którzy mają właściwą drogę od początku, liczy się zapewne w promilach – rozpoczyna się od zgłębiania powszechnej wiedzy (dostępnej) o inwestowaniu na giełdzie. Moja droga zaczęła się od prenumeraty papierowej gazety Parkiet, gdzie moją ulubioną częścią były wykresy, a na nich naniesione dwa wskaźniki: RSI i chyba oscylator stochastyczny.

Na tych małych wykresach rysowałem linijką kreski, będąc święcie przekonanym, że właśnie udało mi się w cudowny i tylko mi z jakiegoś powodu znany sposób przewidzieć przyszłość. I pewnie robiły tak setki tysięcy innych inwestorów. To wszystko działo się już ponad 30 lat temu. Pamiętam tę swoją pasję, jak na zajęciach w szkole podstawowej przedstawialiśmy swoje zainteresowania i już wtedy dokładnie wszystko innym uczniom tłumaczyłem, w tym mojej wychowawczyni.

To była wspaniała kobieta, ale ponieważ nie rozumiała nic z tego, co mówiłem, to z wielkimi i pełnymi akceptacji oczami cieszyła się i wyraźnie wykazywała podekscytowanie. Oto jej uczeń, taki młody gówniarz, a już tyle wie. Oczywiście dostałem piątkę. Z dzisiejszej perspektywy czasu mogła mi dać tą 5, ale wziąć na bok i powiedzieć, że mimo mojej pasji analiza techniczna nie zaprowadzi mnie tam, gdzie chcę pójść. Mogła mi powiedzieć, żebym przeczytał książkę Grahama, to mi to na zdrowie wyjdzie. Nie powiedziała, ale wtedy nawet takich informacji mieć nie mogła. Tamten czas to był ten okres, kiedy w celu połączenia z Internetem trzeba było się wdzwonić.

Inwestowanie bez znajomości przyszłości

Jak tu na rynku zainwestować pieniądze, nie znając przyszłości? To jest w końcu absolutnie nierealne. Jak, nie przewidując przyszłości, móc inwestować i ryzykować? Jak to wszystko się zakończyło to zaraz napiszę, ale wspomnę o tym, co wydarzyło się dzisiejszego poranka. Czytałem artykuły dotyczące giełdy i trafiłem na opracowanie analityka technicznego jednej z instytucji finansowych, który wskazał 3 miejsca oporowe na cenie co do grosza , a jeżeli kurs pójdzie w dół, to napisał jeszcze o 2 wsparciach.

Oznacza to wprost, że taka osoba jest przekonana co do tego, ze dana spółka znajduje się w jakiejś formacji. W przypadku dojścia ceny do oporu odbije się w dół. Jeżeli dojdzie do wsparcia, to odbije się w górę. Czy inwestowanie nie jest proste? Jak pójdzie do oporu, to bierzesz shorta. Jak pójdzie w dół, masz precyzyjnie wyznaczoną cenę, od której kurs się odbije.

Może prawda się przebije

Taki analityk rysuje dwie kreski i spodziewa się, że cena poruszająca się po wykresie to nic innego, jak piłeczka ping-pongowa, która odbije się od murków oporowych, które on narysuje. Tylko że kreski analizy technicznej to nie murki oporowe, a cena nie odbija się od danego miejsca dlatego, bo tam jest kreska. Odbije się dlatego, że jest tam dostatecznie dużo akcji, które ktoś chce sprzedać (w przypadku oporu) lub kupić (w przypadku wsparcia).

Tylko wiecie co? Nikt, absolutnie NIKT nie jest w stanie przewidzieć pojawienia się określonych zleceń, które trafią na rynek od nikomu nieznanych inwestorów w przyszłości. Czy jesteś w stanie przewidzieć, kto i ile akcji kupi za 10 minut na dowolnym walorze? Jeżeli uczciwie podejdziesz to tematu i zaakceptujesz to, że nie wiesz tego, to będzie to pierwszy krok do tego, aby coś zrozumieć. Być może pojawiła się teraz w Tobie bezsilność, bo jak inwestować na rynku, jeżeli nie jest się w stanie przewidzieć przyszłości?

Jak przychodzi rozwiązanie? Proces uzdrawiania się

Ja również mierzyłem się z tym problemem, bo ludzie i ich umysły są tak skonstruowane, że muszą się na czymś opierać. Jeżeli się na czymś nie opierają, to czują pustkę, która dosłownie uniemożliwia im inwestowanie. Podobnie dzieje się u ludzi zamkniętych w obozach koncentracyjnych. Ci, którzy trzymali się tego, aby wytrzymać dzień dzisiejszy i wytrwać do jutra, mieli wysoką przeżywalność. Coś kontrolowali. Ci, którzy tracili nadzieję, umierali dość szybko. W obozach ludzie często umierali w okolicach świąt, bo układali sobie w głowach, że na święta będą już w domu, ale nie byli.

Natura umysłu jest więc taka, że kurczowo musisz się czegoś trzymać. W przypadku inwestowania jest to poczucie kontroli, że znasz przyszłość. Ale że przyszłości i ruchów innych inwestorów nie jesteś w stanie przewidzieć, to popełniasz kardynalny błąd, myśląc, że jednak jesteś w stanie to zrobić. To taki paradoks, bo właśnie w ten sposób ludzie trzymają się analizy technicznej. Jest popularna, a ludzie lubią to, co znają i jest powszechne. Metoda ta jest po prostu błędna.

W swojej głowie dość długi czas musiałem sobie radzić z pustką i niepewnością, która powstała po odrzuceniu analizy technicznej. Kiedy odrzucasz metodę (dowolną) opartą o przewidywanie przyszłości, Twój umysł zaczyna szukać i w miejsce starej metody wkłada nową. Znane są mi historie doskonałych inwestorów, którzy również to przerabiali. Grali przykładowo na jakichś wskaźnikach, a jak się okazywało, że jednak nie działają i je ostatecznie odrzucali, to wymyślali nowe. Robili wielokrotnie błędne koła, rwąc sobie przy tym włosy z głowy.

Było to moim udziałem, aż w końcu udało mi się skonstruować odpowiednie pytanie. Brzmiało tak:

Jak radzić sobie w warunkach niepewności?

Zadanie tego pytania w Google dorowadziło mnie do książki Marka Douglasa „W transie inwestowania”. Przeczytałem ją raz, a później drugi raz. Był to proces i przyznam, że ciężko było mi przez nią przebrnąć za jednym zamachem. Uwierzycie bądź nie, ale czytając ją i przerabiając zawarte w niej ćwiczenia, czułem, że gotuje mi się mózg. Działo się tak, bo zadając sobie odpowiednie pytania i wykonując ćwiczenia w niej zawarte, uczyłem się funkcjonować bez znajomości przyszłości. Proste i genialne, a wdrukowujące w umysł prawidłowe schematy myślowe.

Ciekaw jestem, czy nasi Czytelnicy mierzą się z przedstawionymi powyżej problemami. Myślę, że tak. Dość często zdarza się nam otrzymywać na skrzynki pocztowe pytania, jak zachowa się dana cena akcji. Nie wiemy tego i dokładnie tak samo często odpowiadamy. Wtedy otrzymujemy (nieraz) jakieś prześmiewcze maile typu: To jak Wy w ogóle inwestujecie. Trudno z tym dyskutować, ponieważ ktoś najpierw musiałby wykonać ogromną pracę. W pierwszej kolejności nad zrozumieniem, że kontrola ceny to tylko ułuda, a w drugiej kolejności nad własnym umysłem, który musiałby przystosować do działania w warunkach niepewności (niewiedzy).

Czy ludzie chcą taką pracę odrobić? Niestety nie chcą. Wolą kręcić tzw. kółeczka, czyli kupować i sprzedawać, handlować. Niech coś coś dzieje i adrenalina buzuje, bo inaczej inwestowanie jest nudne jak flaki z olejem (takie ma być!). Statystyki są jednak nieubłagane i zawsze pokazują, że mniej więcej 80% robiących kółka straci pieniądze. To nie oznacza, że pozostałe 20% zarabia pieniądze. Mniej więcej 80% osób z tej liczby kręci się w okolicach progu zarabiania. Reszta, co bardziej jest statystycznym szczęściem, gdzieś zarabia. Ile jest to 20% z 20%? Dokładnie 4% całej puli. 4 na 100, czyli co dwudziesta piąta osoba jakoś na tym wychodzi. To niezbyt imponująca liczba jak na miliony lat ewolucji i byciem na szczycie rozwoju wśród wszystkich gatunków na tym świecie. najśmieszniejsze jest to, że rzut monetą daje lepsze wyniki w tym wszystkim – 50% prawdopodobieństwa sukcesu.

Podsumowanie i najcenniejsza rada

Radzę szczerze, aby zająć się w pierwszej kolejności zaakceptowaniem tego, że wszelkie formy prób przewidywania przyszłości są z góry skazane na niepowodzenie. Jeżeli przyjdzie złość w związku z tym (człowiek odrzuca to, co uważał za słuszne przez wiele lat), to proponuję ją przepracować. W to miejsce proponuję zająć się zdobyciem niezbędnej wiedzy, którą jest funkcjonowanie w warunkach niepewności. Mnie bardzo pomogła wyżej wspomniana książka Marka Douglasa.

Jak już to wszystko zostanie przerobione, to właściwie pozostanie otwarta droga do akceptacji tego, że w gruncie rzeczy inwestowanie to wybór dobrego i rozwijającego się biznesu. Jak taki biznes wybierać, piszemy wielokrotnie na na naszej stronie, do lektury której mocno i regularnie zachęcam.