Duża inflacja to duży problem, ale nie dla wszystkich

04.05.2022, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Czy wiecie, co łączy Turcję i Argentynę? Pytam oczywiście o zależność finansów, nie jakąkolwiek inną. Oba kraje są dotknięte wysoką inflacją, a w związku z tym działaniem obywateli zmierzającym do ochrony swojego majątku. Wyobraźcie sobie, że mieszkacie w Argentynie i inwestujecie na giełdzie. Wykres wygląda tak:

Indeks giełdowy Merval
Indeks giełdowy Merval

Byłaby to sama radość dla inwestorów, gdyby nie fakt, że nawet tak silny wzrost nie równoważy utraty wartości pieniądza. Dzisiaj chleb kosztuje 5 zł, jutro 6, a za miesiąc już 15 zł. Jeżeli inwestujesz na giełdzie, wartość Twojego majątku rośnie o 100% rocznie, ale to mimo wszystko nie równoważy utraty wartości pieniądza.

A jak bardzo pieniądz w trakcie wysokiej inflacji potrafi tracić na wartości, obrazuje ich waluta w relacji do dolara:

Peso argentyńskie w relacji do dolara
Peso argentyńskie w relacji do dolara

Porównajcie to sobie: dzisiaj dolar do złotówki kosztuje 4,45 zł. W 2011 roku za jednego dolara płacono ok. 4 peso argentyńskie. Dzisiaj płaci się 116 Peso. Wyobrażacie sobie, aby za dolara płacić 116 zł? Porównajcie teraz przeciętnego Argentyńczyka, który ma wybór, dokładnie taki sam, jak i my mamy – może inwestować na giełdzie argentyńskiej lub może inwestować na giełdzie zagranicznej. Tylko przez wzrost wartości dolara, jego majątek w Peso powiększył się o 29 razy od 2012 roku. Dolar bowiem jest tutaj czynnikiem ochronnym przed inflacją krajową.

Wrzućmy na ruszt turecką giełdę:

Indeks turecki
Indeks turecki

Dołóżmy do tego kurs liry do dolara:

Lira turecka i dolar
Lira turecka i dolar

Zobaczcie, jakie wolumeny pojawiły się od 2020 roku, kiedy inflacja wymknęła się spod kontroli. Ludzie aktywnie zaczęli lokować swoje środki na giełdzie. Przypuszczam, że masa ludzi kupowała też dolary. Ktoś, kto kupił dolary w czasie startu wysokiej inflacji, płacił mniej więcej 5-5,50 liry za dolara. Dzisiaj płaci się 15 lir za dolara.

Nie oceniamy tutaj, czy u nas podobny scenariusz się wydarzy. Problem z inflacją jest ogólnoświatowy. Tylko wiecie – jest spora różnica pomiędzy Ameryką a Polską. Tam można dolary drukować i jakoś chronić się przed inflacją, ponieważ dolar jest walutą światową. My nie jesteśmy Ameryką i drukowanie zwyczajnie nam szkodzi.

Warto wziąć pod uwagę to, że nawet, jeżeli wystąpi u nas hossa, ale inflacja nie zostanie zdławiona, to w jakimś stopniu nasza sytuacja będzie podobna do sytuacji w Turcji. W złotówkach będziemy zarabiać całkiem nieźle, ale będzie to równoważenie utraty wartości pieniądza. Ktoś, kto nie będzie inwestował, będzie miał problem, bo zbiednieje i to bardzo. Ktoś, kto będzie inwestował, zachowa wartość nabywczą pieniądza. Ktoś, kto wybierze inwestycje zagraniczne, korzystając z możliwości inwestowania poprzez dolara czy funta, prawdopodobnie najmocniej będzie chroniony przed negatywnymi skutkami utraty siły pieniądza. Dlatego tak duży nacisk kładziemy na inwestycje zagraniczne i dopingujemy, aby się tym zająć.

Zdarzają się wiadomości do nas, w których piszecie, że bariera wejścia w rynki zagraniczne jest dla Was zbyt duża. Zastanówmy się, czy oby na pewno? Jeżeli inwestujecie przez bossę lub inne standardowe biuro maklerskie, prowizja za zakup nie powinna przekroczyć kwoty 0,3% od transakcji (lub minimum 5-8 dolarów lub funtów). Możecie również inwestować przez XTB, gdzie nie ma żadnej (obecnie) prowizji od zakupu akcji zagranicznych. Minimalna kwota transakcji wynosi jednak 500 zł. Wydaje nam się, że barierą nie jest fizyczna kwota, bo jak widać, nie jest ona duża, a tym bardziej zaporowa. Bardziej to prawdopodobnie kwestia strachu przed rozpoczęciem inwestycji na rynku zagranicznym. Zapewniam, że nie różni się to od inwestycji w naszym kraju (poza tym, że rynki zagraniczne są bardziej regulowane i mniej zależne od niespodziewanych decyzji rządzących).