Patrzyłem właśnie na notowania BERKSHIRE HATHAWAY, flagowej spółki Warrena Buffeta. W okolicach debiutu, już 40 lat temu, można było zakupić jedną akcję za ok. 300 dolarów przez pierwsze trzy miesiące notowań. Dzisiaj, po wzroście 1000-krotnym, niewiele osób stać na zakup chociażby jednej akcji.
Nie każdy bowiem byłby skłonny wydać ponad milion zł za sztukę (w przyszłości, za kilka lat, kiedy dolar będzie w okolicach 2 zł, możesz zaoszczędzić połowę na zakupie). Jaki jest fenomen postępowania tego człowieka, że przez całe swoje życie robi to, co robi, osiągając tak niewątpliwy sukces?
Fenomen Buffetta
Myślę, że większość ludzi nie powieli jego sukcesu. Jesteś w zupełnie innej sytuacji, kiedy masz powiedzmy 50 000 zł i chcesz na tym szybko zarobić. Jeżeli jesteś w wieku 40 lat, umówmy się, zwykle nie chcesz czekać kolejnych 40 lat, aby przekonać się, czy strategia, którą stosuje Warren Buffet, będzie dla Ciebie opłacalna. Ja wiem, że będzie, ale zakładam, że Ty nie masz takiego samego zdania, no i nie masz czasu czekać.
Poza tym Warren Buffet nie inwestuje pieniędzy, aby z nich żyć, wybudować sobie dom, kupić samochód. To nie ten sposób bycia na rynku. On inwestuje, aby tylko i wyłącznie zarabiać dla samej idei zarabiania. Ma czas.
Nie ma drogi na skróty
Zaczynasz więc spekulować. Kupisz dzisiaj jedne papiery, jutro drugie. Jak te pierwsze nie pracują zbyt dobrze, to je wywalasz. Płacisz prowizję, makler się cieszy. Ktoś je odkupił po niższej cenie. Ktoś inny ma (wg Ciebie) problem. I tak to się kręci. W koło. Rok, dwa, trzy. Z 50 000 zł nie wiadomo, ile zostało. Coś dopłacałeś do rachunku, innym razem zarobiłeś, gdzieś straciłeś. Ale nie ruszasz do przodu. Gorzej, jak nie widzisz, że idziesz do tyłu.
Cały ten (szczerze) cholerny problem z giełdą polega na tym, że chce się mieć tu i teraz, natychmiast. Ponieważ giełdy nie można zmusić, aby zrobiła to, czego chcesz (a zwykle chcesz, aby rosła, kiedy kupujesz akcje), to Ty próbujesz robić coś, co ma Ci pomóc. I robisz to zwykle źle. Spekulujesz na zmienności, czasem wspomagasz się dopalaczem (lewarem – im większy, tym gorzej ostatecznie dla Ciebie).
Z tego cieszy się na pewno pośrednik (zawsze bierze prowizję przed transakcją, kiedy kupujesz). Cieszy się GPW (jako spółka, bo rosną jej zyski). Ogólnie cieszą się profesjonaliści rynkowi, bo dostarczasz im płynność w najważniejszych dla nich momentach. Niestety osobą w najgorszym położeniu jesteś tutaj Ty.
Pan Buffett, kiedy zaczynał z rynkami, miał do dyspozycji pomocnika, papier milimetrowy i tzw. taśmę, z której napływały dane. Dane te nanosiło się na papier milimetrowy, tworząc wykres. Wszystko trwało. Decyzja, telefon do maklera, potwierdzenie transakcji na kolejny dzień wraz z ceną zawarcia transakcji. To nie działo się tak, jak teraz. Jeżeli decydowałeś się na zakup akcji, trzymałeś je wiele lat. Pan Buffett trzyma akcje znacznie dłużej, powtarzając, że najlepszy czas trzymania akcji to wieczność.
Akumulacja dobrych aktywów
Dzisiaj Warren Buffet i jego cała ekipa nie korzystają z papieru milimetrowego. Nie dzwonią też do maklera. Wiele rzeczy robi się inaczej. To, co nie zmieniło się, to forma inwestowania na rynkach akcji. Tak, jak kiedyś, skupują aktywa tanio i trzymają, niezależnie od tego, czy spadną o kolejne kilkanaście, kilkadziesiąt procent. To są ludzie, którzy doskonale wiedzą, że w krótkim terminie rynek jest nieprzewidywalny i po ich zakupie jeszcze może spaść.
Mają też 100% pewności, że skutkiem – czy to ich, czy kogoś innego – akumulacji akcji na odpowiednim poziomie zawsze będzie wzrost cen. Nie ma innej możliwości. Kiedy kończysz odbierać podaż z rynku, nawet drobne zakupy zawsze powodują wzrosty. Tak jest, było i będzie.
To, co wie Warren Buffett, to że do kiedy gospodarka się rozwija, indeksy giełdowe będą to dyskontować. Dodatkowo im więcej pieniędzy pompuje się w gospodarkę, tym mocniej rynek powinien to wyceniać w kursach akcji (realna inflacja). Wiadomo, żyje w najlepszym kraju świata dla finansów, ale niech to nikogo nie zmyli. Metoda ta działa na każdym rynku, chociaż na efekty na niektórych z nich (jak nasz) trzeba czekać cyklicznie (aż następuje przepływ kapitału z rynków rozwiniętych na rynki rozwijające się).
SP500 cały czas rośnie
Możesz zresztą zobaczyć to na poniższym wykresie. SP500 porusza się od okresów niedowartościowania do czasowego przewartościowania (jak teraz), ale ogólnie cały czas ROŚNIE:
Czy nasz WIG20, o zdecydowanie krótszej historii, jest tutaj jakoś znacząco gorszy? Nie sądzę:
U nas jest po prostu tanio, tylko większość ludzi albo obecnie trzyma się od giełdy z daleka albo nie ma (znów szczerze) na tyle silnej psychiki, aby skupić tanie aktywa, wsadzić ręce pod pupę i po prostu długo czekać. Ostatnio przytoczyłem na blogu w formie cytatu trzy maile z różnych okresów. Wprost z nich wynika to, że kiedy było drogo na rynku, ludzie z wielką chytrością kupowali wszelkie akcje. Kiedy było tanio, przeklinali się, że w życiu takiego gówna nie kupią (to też cytat).
Wnioski końcowe
Dzisiaj jest dosłownie to samo. Nikt tych akcji nie chce. Ceny większości z nich są bardzo nisko i w niechęci do wzrostu. I co, spadną może o kolejne kilka, kilkanaście procent, ale finalnie i tak zrobią swoje. Mediana tempa ruchu rynku rośnie i spokojnie przebiła 3000 punktów na WIG20. Już teraz masz prawie 50% dyskonto. Po zimie przychodzi wiosna, a po wiośnie lato. Taka jest kolej rzeczy. Teraz masz na wykresie prawdopodobnie jeden z lepszych obszarów do długoterminowych inwestycji.
Nie jest moją rolą przekonywać Cię do czegokolwiek. Może bardziej chcę Ci powiedzieć, że codzienne patrzenie na wykresy niczego nie przyśpieszy. Rynek potrzebuje dużo czasu, aby zrobić swoje. Dobre akcje, kupione tanio, prędzej czy później z obszaru obecnego skrajnego niedowartościowania będą dążyć do obszaru przewartościowania.
Smutne – i z tą myślą zostawiam Cię na weekend – jest to, że większość ludzi nie kupi teraz akcji. Ale za to chętnie je kupi nad tą wielką zieloną strzałą, robiąc kolejny najlepszy interes życia… Naturę ludzką trudno zmienić.
Zaloguj się na swoje konto, aby zostawić swój komentarz.