Różnica między polską i amerykańską giełdą

07.06.2022, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

A jest spora, dlatego chciałbym o tym dość szczegółowo porozmawiać. Jeżeli dostrzeżesz te różnice, prawdopodobnie giełda amerykańska będzie tym kierunkiem, który obierzesz. W tym artykule omówię konsekwencje braku kapitału na giełdzie, możliwość wzrostu poszczególnych rynków, dywidendy i przewidywalność cen, a także możliwość zarabiania w długim terminie.

Najważniejsze różnice między GPW i Wall Street

Brak kapitału na polskiej giełdzie

Czy wiecie, jaka jest różnica pomiędzy dobrą spółką polską, a dobrą spółką amerykańską? Z dużym prawdopodobieństwem spółka polska będzie dystrybuowana, kiedy cena wzrośnie, a spółka amerykańska będzie podkupywana, jeżeli tylko spróbuje spaść. Widzimy to nieustannie na wielu krajowych spółkach i dosłownie szlag nas trafia, kiedy to widzimy. Bo z jednej strony mamy świadomość, że widzimy dobrą spółkę, z drugiej strony inwestycja w nią jest pozbawiona dużego sensu, bowiem naraża na ryzyko utraty kapitału i braku regularnego dochodu pasywnego. Można mieć dobrą spółkę i dużo ryzykować, próbując ją kupić.

Przykład KGHM i Rio

Weźmy pod rozwagę np. KGHM (analiza KGHM) i Rio Tinto. Obie są spółkami typowo surowcowymi. Wiemy, że ceny surowców są wysokie i pewnie wysokie jakiś czas się utrzymają. Poprzez to spółki będą generować całkiem spore zyski. Rio Tinto notowane na rynku amerykańskim w chwili pisania tego artykułu znajduje się 8,5% od szczytu, a KGHM całe 36% poniżej szczytu. KGHM był dystrybuowany, dlatego się go pozbyliśmy. Na Rio Tinto dystrybucji nie było, była za to akumulacja na każdym spadku. To, co napisałem, nie oznacza oczywiście, że Rio Tinto w między czasie nie zaliczyło większej obsuwy kursu akcji. Zaliczyło na chwilę, ale spadek zgodnie z przewidywaniem został wykorzystany do akumulacji akcji.

Różnica pomiędzy rynkiem, na którym kapitału nie brakuje, a rynkiem jak nasz, gdzie kapitału się szuka, jest taka, że u nas musi rynek mocno spaść w dół. Zrobić duże odchylenie odchylenie od mediany. Wtedy kapitał się pojawia i skupuje aktywa, bowiem dzięki mocniejszemu odgięciu cen w dół od średniej, ryzyko inwestycyjne dla dużego kapitału znacznie się zmniejsza.

Nasz rynek jest więc doskonały do inwestowania, pod warunkiem, że pojawi się pandemia Covid-19, jak w marcu 2020 lub jakieś inne zdarzenie, które przeceni rynki. Rynki zagraniczne dużo częściej udostępniają „mniejsze bądź większe” korekty, na których do wzrostu ceny można się dołączyć.

Możliwość wzrostu rynku

To, co powyżej napisałem, definiuje właściwie możliwość wzrostu rynku w czasie. Jeżeli spółki są akumulowane, rosną, bo skutkiem akumulacji jest wzrost cen. Jeżeli spółki są dystrybuowane, ale ze względu na niską skalę spadku (jak u nas) nie są akumulowane, wpadają w trend boczny lub się osuwają. Dlatego jeżeli kapitał ma wybór, czyli kupić spółkę akumulowaną bądź taką, na której nic się nie dzieje, wybierze akumulowaną.

Teraz przełóżcie to na działanie szerokiego rynku, a natychmiast znajdziecie odpowiedź, dlaczego jedne rynki są w hossie, a inne nie. Jeżeli więc zależy Wam na wzroście kapitału w czasie, wybór pomiędzy inwestowaniem w Polsce, a inwestowaniem w Stanach Zjednoczonych lub w londyńskim City wydaje się oczywisty. A jednak ludzie nie podejmują tych decyzji. Wiecie, dlaczego? Bo to zbyt egzotyczne albo wymaga dodatkowej pracy, jak nauczenie się kupna akcji zagranicznych, co w zasadzie niczym nie różni się dzisiaj od kupna akcji krajowych.

Dywidendy i przewidywalność ceny

Wyobraźmy sobie dwie sytuacje.

1) Spółka polska, płacąca 8% dywidendy na rynku. Swoisty dramat tej dobrej (bo w końcu spółka płaci) sytuacji polega na tym, że w normalnym kraju z kapitałem, spółka byłaby brana z pocałowaniem ręki, a ryzyko jej spadku w przypadku bessy byłoby prawie niemożliwe. W Polsce możesz więc kupić akcje, które kosztują 60 zł i płacą 8% dywidendy. U nas nic nie będzie jednak stało na przeszkodzie, aby spółka przeceniła się do 30 zł i płaciła 16% dywidendy.

Nie zrozumcie mnie źle. 8% i 60 zł to bardzo atrakcyjna cena w uproszczonym rozumowaniu. Wzrost do 16% dywidendy i spadek do 30 zł jest dla potencjalnego inwestora jeszcze bardziej atrakcyjny. Zarówno kupując akcje po 60, jak i 30 zł, inwestor nie popełni błędu. Przyznacie jednak, że to niezbyt miłe uczucie, kiedy cena jednak po zakupie leci w dół. To wszystko wynika z braku kapitału. To zaś rodzi i ryzyko, ale i szansę, bowiem cena dobrej spółki prędzej, czy później wzrośnie i to mocno.

2) Spółka amerykańska, płacąca 3% dywidendy. Aby pokazać pewną różnicę w podejściu pomiędzy krajowym kapitałem, a tym zagranicznym, dam taki przykład. Jeżeli cena akcji wzrośnie tak, że dywidenda będzie wynosiła 2%, kapitał nie będzie zbyt chętny, aby kupować akcje. Jeżeli cena spadnie tak, aby dywidenda podskoczyła do 3,5-4%, kapitał natychmiast takie akcje zacznie podkupować. Takie podejście kapitału stabilizuje rynek i poszczególne aktywa, pozwalając inwestorom osiągnąć pewną przewidywalność ceny w przyszłości. I jest to dość sprawiedliwe, bowiem jeżeli spółka ma zdolność generowania zysków i podniesie wartość wypłacanych dywidend np. o 15%, to mamy gwarancję, że cena na rynku zacznie dążyć do poziomu o 15% wyższego.

Jeżeli masz 1000 dolarów i kupiłeś spółkę, która płaci 3% dywidendy, to cena może fluktuować +/- 10%. Jednak jeżeli zyski i wartość płaconej dywidendy powiększy się o 15%, to masz prawie gwarantowane, że Twój kapitał podskoczy do ok. 1150 dolarów, a wartość dywidendy będzie oscylować nadal wokół 3% (tylko dla Ciebie liczone już od 1150 dolarów).

Wnioski końcowe

Polska giełda przypomina wahadło, gdzie przez 80% czasu może nie być doskonałych momentów na kupno akcji. Giełda amerykańska to pociąg, który z mniej więcej stała prędkością jedzie w danym kierunku (do stacji zyski), dając niejako gwarancję, że jak się przyłączysz, to od danego momentu zaczniesz jechać w kierunku upragnionych zysków. Dzisiaj każdy inwestor może inwestować tam, gdzie chce. Nie ma granic. Granicą jest tylko to, co mamy we własnym umyśle i to, co nas faktycznie ogranicza. Być może strach, być może niechęć, a być może niewiedza. Z tą ostatnią z pewnością warto walczyć.