Napisanie tego, co dzisiaj chcę przekazać jest równie trudne, co samo nauczenie się inwestowania. Nauczenie się, to może zbyt wygórowane stwierdzenie. Inwestowanie skuteczne to bardziej zrozumienie rynku i samych inwestorów. I już na wstępie podam przykłady, na bazie których omówię ten ważny temat.
Spółki spekulacyjne
Mamy spółki/aktywa, do których płynie strumień kapitału od inwestorów indywidualnych. Do takich kategorii spółek można zaliczyć Biomed Lublin, Biomaxima, Mercator, a nawet złoto. Zauważ, że są to pozycje, które można powiązać z koronawirusem czy samym poczuciem bezpieczeństwa. Coś takiego dzieje się na rynku, że z jednej strony media/sami analitycy dosłownie straszą ludzi, więc ludzie Ci odpowiadają na ten strach swoim zachowaniem i konkretnymi reakcjami. Taki wzajemny rezonans oddziaływania. W przypadku giełdy jest to poszukiwanie spółek typowo covidowych (w dużym uproszczeniu) i bezpiecznych inwestycji (złoto), jako miejsca przechowania kapitału. W początkowej fazie kryzysu na innej płaszczyźnie było to wykupywanie papieru toaletowego w sklepach, jak i innych produktów, które później zalegają w szafach.
Niedowartościowane spółki
Mamy spółkę, która została z jakiegoś powodu utrącona. To już reguła, że jak ktoś chce dużo skupić, to najpierw wywołuje spadki. Za spadkami idzie sprzedaż akcji inwestorów indywidualnych, czasem funduszy, na którą odpowiadają duzi inwestorzy. Duży inwestor jest zainteresowany skupieniem dużej ilości aktywów i zarobieniem na nich w długim terminie. A więc skupuje, zbierając całą dostępną podaż. by później pozwolić spółce swobodnie rosnąć. Rośnięcie później jest stosunkowo łatwe, jeżeli nie ma już kto akcji sprzedawać.
Modne spółki
Mamy spółki modne, do których można zaliczyć obecnie spółki gamingowe. Tutaj musimy już rozróżnić wartość (CD Projekt, PlayWay) od samej mody (reszta spółek). Np. na CD Projekt duży kapitał obstawiający szybki wzrost już zrealizował zyski i umożliwił on wejście jeszcze większemu kapitałowi międzynarodowemu. Co nieco na ten temat napisałem tutaj. To chyba pierwsza taka (w ogóle) inwestycja międzynarodowego kapitału na długi termin. Miliardowe wejście w krótkim terminie, które odbyło się w bardzo krótkim czasie. Moda (wykluczając CD Projekt czy PlayWay) to niestety już kategoria spółek z pierwszego przykładu, dlatego nie będę powielał treści.
Zapomniane spółki
Mamy w końcu spółki, które nie są dotykane przez duży kapitał i nie są dotykane przez strumień inwestorów indywidualnych. Takich spółek (zwykle bez wolumenu) należy unikać. Trudno bowiem liczyć, że wzrosną, skoro nie płyną do nich pieniądze.
Którą grupę wybrać?
Podałem powyższe 4 przykłady, jako mniej więcej zbiór naszego rynku (katalog możliwości nie jest jednak wyczerpany). W inwestowaniu są różne szkoły, w co należy inwestować. Osobiście należę do przedstawicieli inwestorów mieszczących się w działaniu przykładu 2. Lubię i robię to, co robią duzi inwestorzy. Stanowią oni dla mnie gwarancję wzrostu wartości w czasie, na poziomie ok. 100% zysku rocznie, na samym końcu inwestycji (cykl od akumulacji do samej dystrybucji na końcu hossy).
Problem mam (i to ogromny) z przykładem 1 i 3. Istnieje w nich bowiem ogromna niestabilność akcjonariatu (mały inwestor jest skłonny wiać z akcji, jak tylko coś zacznie się sypać). Im dłuższy wzrost, tym większa szansa na to, że piramida się zawali. Tym bardziej, im dłuższy i większy wzrost. Do tego dochodzi ogromna niepewność związana z tym, jak długo taki napływ kapitału do spółek będzie trwał. W przypadku przykładu pierwszego, sytuację mamy nadzwyczajną, bowiem strach na rynku wciąż jest ogromny, zatem i strumień kapitału nie wyczerpuje się dość długo. To zaś sprawia, że spółki covidowe dość długo utrzymują wzrost. A tłum, jak to tłum – widzi, że coś rośnie, to dołącza się. W ten sposób strumień kapitału od inwestorów indywidualnych utrzymuje się. Do czasu oczywiście.
Jak to bezpiecznie ogarnąć i zarobić?
Wiemy, że na rynku, aby zarobić, musisz kupić akcje, które musisz sprzedać drożej. Jeżeli ktoś kupuje coś po 13, co jeszcze niedawno było po 3, musi mieć niezłą perspektywę. Albo wierzy w nieograniczony wzrost albo liczy na fuks, że sprzeda zaraz po 15. Ale z doświadczenia wiem, że ludzie w ogóle o tym nie myślą, tylko kupują, bo rośnie, a pieniądze same się zarabiają. Nie ma myślenia o realizacji zysku z tej spekulacji na strumieniu kapitału.
Te właśnie nieprzewidywalne czynniki sprawiają, że pojawia się istotna różnica pomiędzy tym, co nazywamy inwestowaniem, a tym, co nazywamy spekulacją. Jako uczestnik rynków finansowych nie oceniam, co właściwie dla kogo może znaczyć zarabianie na giełdzie. Są tacy, co inwestują w spółki, jak w przykładzie pierwszym. Są tacy, co inwestują, jak ja – w przykładzie drugim. Są i tacy, co inwestują, jak w przykładzie 3. I są przecież tacy, co kupują spółki, którymi nikt się nie interesuje, bo 'przecież kiedyś urosną’.
Każdy z nas jest uczestnikiem rynku finansowego i chce na nim zarobić. Ale aby zarobić, trzeba mnie całą świadomość, w co się gra, jak się gra, JAKIE SĄ OBECNE REGUŁY gry, w której uczestniczę. I w tej grze trzeba stosować zasady, które pozwalają zarabiać. Bycie przeciętnym nie wymaga właściwie żadnych umiejętności. Nie wymaga też szczególnego myślenia. Ale bycie zarabiającym wymaga już znajomości reguł i posiadania sprytu, który ostatecznie prowadzi nas do zarobku (niezależnie od drogi, którą na rynku podążamy).
Zaloguj się na swoje konto, aby zostawić swój komentarz.