Kiedy przychodzi bessa, ludzie zaczynają tracić pieniądze

23.05.2022, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Rynek jest po okresie wzrostów i przychodzi czas na bessę. Mamy cenę akcji, która oscylowała wokół 30 zł. Obecnie jej cena wynosi 20 zł. Cena akcji jest już o ponad 30% niższa od tej w szczycie. Nie wierzymy jednak w koniec bessy i obstawiamy, że cena akcji spadnie do 15 zł. Spadła i kupiliśmy. Cena jednak leci do 10 zł. Mimo, iż kupiliśmy akcje po 50% przecenie, jesteśmy obecnie w plecy o 30%. I co teraz robić?

Co zrobić z akcjami, gdy kurs spada?

I tutaj większość ludzi polegnie na rynku, bowiem zwykle akcje sprzedają. Tymczasem to, co powinno się zrobić, to zanim dokona się pierwszego zakupu, należy sprawdzić sytuację fundamentalną spółki. Jak już cena dalej spada, upewnić się, że w sytuacji fundamentalnej nic się nie zmieniło, a sama przecena wynika tylko i wyłącznie z bessy na giełdzie.

Wielu inwestorów, którzy autentycznie dorobili się majątku na giełdzie, mają takie powiedzenie, że na rynku „rządzi nie głowa, a dupa”. Przepraszam tych, którzy nie akceptują dosadnego słownictwa, ale to prawda. Tak mówią i jednocześnie rozumieją to, co powyżej napisałem.

Cena akcji po 15 zł mogła być bardzo atrakcyjna w przypadku dobrej spółki. Dobra jest również po 10 zł, a jeżeli cena akcji jeszcze spadnie, to i po 8 zł będzie atrakcyjna. Zadaniem inwestora jest kupić takie akcje. To wszystko. No, może nie wszystko. Kupić i zostawić, bo bessa kiedyś się skończy.

Słynna rekomendacja dla Lotos

Pamiętacie kiedyś historię na Lotosie, która się rozgrywała? Analityk z UniCredit na koniec 2008 roku napisał analizę, że Lotos jest wart 0 zł. To była dość słynna afera i Ci, co nie pamiętają lub jej nie znają, mogą ją wygooglować. Faktem jest, że po tym zdarzeniu w ciągu 2 miesięcy nastąpiła na cenach akcji dość duża panika, ale i rosły wolumeny. Wiecie, to taka sytuacja, w której może i tłum panikuje, ale ktoś kupuje akcje. Obroty wtedy były dość duże. Efekt był taki, że UniCredit zapłacił 0,5 mln zł kary, a Ci, co akcje skupowali (pytanie, kto), zarobili na tym wielokrotnie.

My również mamy takie doświadczenia, bowiem wiele spółek kupowaliśmy, kiedy ceny spadały. Pierwszy z brzegu przykład to PCC Rokita (akcje Rokita), którą kupiliśmy po niespełna 50 zł, a cena akcji spadła jeszcze w okolice 30 zł. Nie był to zakup w najlepszym momencie, ale był to zakup bardzo dobrej spółki po dobrej cenie (wypłaciła nam w tym roku od naszej ceny zakupu 26% dywidendy).

W ubiegłym tygodniu dość dużo czasu zajęła mi korespondencja z grupą ludzi, która próbowała zrozumieć, jaki konkretnie układ świecowy połączony z wolumenem zagwarantuje im sukces na rynku. Oni chcą szukać formacji i na tych formacjach zarabiać. Kupić w dołkach, bo formacja się wyrysowała i zarabiać na wzroście ceny. Taki jest mniej więcej sposób postępowania większości ludzi. Spodziewają się, że coś się wyrysuje, oni to kupią i zarobią. Giełda zaś to żywy organizm.

Wyobraźcie sobie, że złapaliście grypę, przeziębienie czy cokolwiek innego. Czy oczekujecie od siebie, że po wzięciu jednej tabletki, zostaniecie nagle wyleczeni? Myślę, że nie. Jednak na giełdzie w ten sposób chcecie działać. Kupić akcje na jednej formacji, po której cena ma tylko zyskiwać. Giełda jednak jest dużo bardziej złożona.

Coś może być tanie i stać się jeszcze tańsze, ale jeżeli jest wartościowe, z perspektywy czasu zobaczycie, że zyska na wartości. W ten sposób inwestował Graham, inwestuje Buffet, czy inwestował Peter Lynch. Pooglądajcie jego archiwalne filmy z lat 80-tych czy 90-tych ubiegłego wieku, są dostępne na kanale YouTube. Prawda o rynku jest uniwersalna. Trzeba umieć kupić tanio akcje, wysiedzieć na tyłku i na nich zarobić. Warunek? Tyłek musi wytrzymać zmienność ceny.