Czy jestem skutecznym inwestorem?

22.04.2022, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Kiedy ma się 25 lat i zaczyna się swoją przygodę z giełdą, szczytem zrozumienia zasad rządzących giełdą jest narysowanie kilku kresek analizy technicznej, naniesienie kilku średnich i ocena, że cena z tego powodu musi rosnąć. Kiedy ma się 91 lat i na rynku jest się aktywnym od 60 lat, giełdę postrzega się nieco inaczej:

Nie trzeba geniusza, by zarabiać na giełdzie

Do bycia dobrym inwestorem nie jest potrzebny umysł geniusza. Potrzebne jest odpowiednie nastawienie. Nie można kupować akcji w styczniu, a w lutym już myśleć o ich sprzedaży, bo pojawiła się zmienność. Inwestor musi być spokojny, robić co trzeba wtedy, kiedy trzeba i musi być wytrwały, cierpliwy.Warren Buffett

Muszę zrozumieć, czyli droga donikąd

Pomiędzy jednym, a drugim zrozumieniem sytuacji jest kanion. Taka wielka przepaść w ziemi, którą trudno jest pokonać. Ci pierwsi, młodsi, będą spędzać całe lata na próbie zrozumienia, dlaczego cena często nie zachowuje się tak, jak to sobie wyobrazili. Ci drudzy rozumieją, że cena sama w sobie jest tylko i wyłącznie funkcją  decyzji podejmowanych w danym czasie przez wszystkich inwestorów i ma niewiele wspólnego z długoterminowym rozwojem spółki. Ponadto większość inwestorów nie ma na cenę akcji żadnego wpływu swoimi indywidualnymi decyzjami.

Przyszłości nie da się przewidzieć

To, co należy zaakceptować, aby stać się dobrym inwestorem, to fakt, że wartości ceny nie da się dokładnie przewidzieć. Czasem da się zauważyć np. coraz mniejszy wolumen wraz ze wzrostem ceny, co może wywołać korektę. Ale czy wiecie, jaka będzie głęboka? Ja nie wiem. Wiem natomiast, że jeżeli spółka płaci regularnie rosnącą dywidendę, to ewentualna przecena będzie prawdopodobnie niezbyt głęboka, a jak zdarzy się, że będzie głęboka, to przypuszczalnie szybko straty zostaną odrobione. Jeżeli jednak spółka nie zarabia lub cena jest absurdalnie wysoka względem zysków, to cena mocno się skoryguje. Spadek urealni cenę do średniej oczekiwań inwestorów i nic tego nie zatrzyma.

Nawet taki sygnał, jak coraz mniej kupujących w czasie zwyżki ceny, co jest jednym z najlepszych prognostyków nadchodzącej słabości ceny akcji, będzie miał różną wymowę na różnych spółkach. Na jednej spółce cena pójdzie bokiem kolejny rok, na innej cena spadnie o kilkadziesiąt procent. Widzicie już nieco inny poziom postrzegania inwestycji?

Kieruj się rentownością swoich pieniędzy

Buffett ma tendencję do mówienia o odpowiednim nastawieniu do rynku akcji i inwestycji, niezależnie od tego, jak w danym czasie zachowa się cena akcji. Cena akcji będzie fluktuować i to jest pewne. Wiecie, co jednak jest ważniejsze? Ważniejsze jest to, ile dany kapitał zapłaci w tym roku, ile w kolejnym, ile za 2 lata, a ile za 20 lat.

Większość ludzi patrzy na inwestycje w inny sposób, czyli ile zarobię na akcjach, które kupię dzisiaj i sprzedam za tydzień, jak zrealizuje mi się formacja. Prawidłowym podejściem, prowadzącym do bogactwa z inwestycji giełdowych, jest właściwa odpowiedź na pytanie:

Ile mój kapitał będzie mi płacił za rok, za dwa, za 10 czy za 20 lat?

Z racji rosnących dywidend i ich reinwestycji, ta kwota z roku na rok będzie coraz wyższa.

Nasze podejście w PPCG Stock ewoluuje i również będzie ewoluować. Jest nam już bardzo daleko do bycia 25-latkiem. Jesteśmy bardzo bliscy do podejścia Warrena Buffetta. Ćwiczymy jego mentalność, starając się dobierać coraz lepsze spółki. To, że pochodzą one głównie z zagranicy, wynika z tego, że mamy tam wysokie prawdopodobieństwo coraz wyższych zarobków z roku na rok, właśnie przez regularną wypłatę dywidendy oraz ich wzrost wartości w czasie.

Wnioski końcowe

Ktoś, kto jest w stanie zaakceptować w pierwszym roku te 6-8% dywidendy i jakiś nieokreślony wzrost ceny akcji lub spadek (jeżeli wystąpi bessa), z pewnością zaakceptuje również to, że w kolejnym roku dywidenda skoczy o kilka procent i jego zarobki również. Za kilka lat, może bliżej dekady, taki inwestor będzie już obserwował kolegów, którzy rysują formacje analizy technicznej na wykresie i próbują coś z rynku wycisnąć, mając świadomość, że on zarabia 30% rocznie, nie robiąc właściwie nic. Jak dokupi nieco więcej akcji (np. za kapitał z pracy), ten procent jeszcze się zwiększy.

Za 20 lat taki inwestor będzie obserwował kolegów, którzy nadal targają włosy z głowy, próbując zrozumieć, jak rusza się cena i będzie przy okazji inkasował kilkadziesiąt procent lub więcej. Różnica będzie taka, że z każdym kolejnym rokiem inwestor, który działa jak Warren Buffett, będzie zarabiał coraz więcej i coraz szybciej. Inni będą już tylko na niego patrzeć i zastanawiać się, dlaczego nie zaczęli tego samego robić 20 lat temu. Takiej dziury, kanionu, nie da się jednak już zasypać. Ten czas bezpowrotnie już minął.