Dlaczego inwestujemy w określony sposób?

28.02.2023, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

I dlaczego piszemy o tym tak bardzo szczerze? Jest duża różnica pomiędzy inwestorami, którzy zaczynali na rynkach zagranicznych w latach 80/90-tych i którzy dzisiaj są milionerami, a tymi, którzy zaczynają dzisiaj i liczą, że zostaną milionerami za 20, 30 a może i 40 lat. Jeżeli będą robić to, co wszyscy robią, to niestety nie zostaną.

Kreowanie mitów

Jeszcze w żadnym okresie wcześniej nie było takiej ilości nachalnych reklam, jak i możliwości korzystania z różnych platform do handlu akcjami i instrumentami pochodnymi. Te platformy stały się doskonałym narzędziem transferu środków od naiwnych (niedouczonych) spekulantów do cierpliwych inwestorów (właściwie do właścicieli platform). Doskonale potwierdza to wymuszone regulacjami prawnym ostrzeżenie na reklamie każdej takiej platformy:

Ilu inwestorów traci na Forex?
Ilu inwestorów traci na Forex?

Większość ludzi do dzisiaj, mimo, iż potraciło nieraz majątki życia, nie rozumie swojej szansy w statystycznie przegranej grze. Duża część środków kierowana jest na rynek forex o dużych lewarach. Tam statystyka zawsze będzie działać przeciwko spekulantom, chyba, że Ci faktycznie będą w stanie przy pomocy jakiejś techniki inwestycyjnej osiągnąć statystyczną przewagę. Jest to trudne, żeby nie powiedzieć, że praktycznie niewykonalne bez profesjonalnego treningu.

„Follow the white rabbit”

Szczególnie młodzi ludzie wybierają próbę szybkiego dojścia do bogactwa, zamiast iść ścieżką znaną doskonale w latach 80-tych, czyli inwestowania w wartość. Gonią białego królika, którego prawdopodobnie nie dogonią nigdy. Nawet wtedy, jeżeli na rynku będą patrzyć na wyjątki, które w tej nierównej grze całkiem nieźle sobie radzą.

Zadaj sobie pytanie. Czy jak masz dzieci, to karmisz je spokojnie i czekasz, aż urosną i dojrzeją, czy może ładujesz w nie sterydy, aby szybko urosły? Odpowiedź u normalnego człowieka jest oczywista. Dlaczego nie jest oczywista na rynku?

Jaki problem ma GPW?

Jakiś czas temu zdaliśmy sobie sprawę (szkoda, że tak późno), że nasza chęć i zaangażowanie na GPW nie wystarczy, aby zarabiać konkretnie duże pieniądze. My i nasz osobisty kapitał jesteśmy tylko jedną stroną medalu. Druga strona medalu to przecież spółki. Od nich oczekujemy, że z roku na rok będą się rozwijać, a jak będą się rozwijać, to będą czerpać coraz wyższe zyski. Wyższe zyski to zwykle wyższe ceny akcji. Tak można zarabiać.

Zapytam jak zawsze szczerze. Patrzyliście kiedyś na większość spółek na GPW poprzez dostrzeżenie zdolności ich rozwoju? Ile faktycznie spółek z roku na rok zwiększa przychody o 10-20% i może pochwalić się taką regularnością od powiedzmy 15 lat?

Uznajmy, że taki podmiot na GPW się pojawił. Czy nie denerwują Was nagłe regulacje, przykładowo niespodziewanie nakładane podatki od zysków nadzwyczajnych . Nie denerwuje Was podatek miedziowy? Podatek miedziowy to nic innego, jak ukryta dywidenda wypłacana Skarbowi Państwa. Taka dywidenda, którą widzi jedna osoba, tylko jeden inwestor. Ty jej nie dostaniesz, bo fizyczne zyski ze spółki wyparowały, zanim zdążyły powstać. Gdzie tu sprawiedliwość i równe traktowanie wszystkich inwestorów?

Można próbować szukać takiego jednorożca na GPW i liczyć, że będzie funkcjonował w sprawiedliwych dla wszystkich warunkach. Można też przenieść się na rynek, gdzie takie podmioty licznie występują.

Rynek amerykański i rynek brytyjski

Nie ma miejsc doskonałych. Jeśli jednak mam możliwość zainwestowania w spółkę, która regularnie dowozi wyniki i płaci mi od 20 lat co roku coraz wyższą dywidendę, zamiast inwestować w spółkę, która raz mi ją wypłaci, a innym razem nie, bo rząd albo KNF zaleci inaczej, to wolę wybrać przewidywalność.

Moja interakcja z konkretną giełdą i konkretnymi akcjami powinien przypominać dobry związek małżeński. To powinno być przewidywalne i odbywać się na zasadach, w oparciu o które związaliśmy się na początku. Jeżeli ktoś łamie te zasady, to nie czujemy się ani dobrze, ani pewnie w takiej sytuacji.

Powtarzalność generuje bogactwo

Dlatego dojrzały i rozwinięty rynek, w dodatku z zasadami, to jest to coś, czego zdecydowanie potrzebujemy do zarabiania pieniędzy na giełdzie. To absolutnie nie jest żadnym przypadkiem, że na giełdach w Stanach Zjednoczonych odbywa się 60% światowego handlu. Tak samo nie jest żadnym przypadkiem sytuacja, w której sam Nowy Jork ma trzy razy większe PKB od naszego rozwijającego się kraju.

Spółki działające w Stanach Zjednoczonych często są globalnymi biznesami z miliardami odbiorców (Visa, Coca-Cola). Dzisiaj napiję się Coli, to Coca Cola zarabia pieniądze. Dzisiaj zrobię zakupy, to Visa zarabia pieniądze. Z drugiej strony nie codziennie kupuję kocioł do spalania węgla – kłania się Rafako z gigantycznymi problemami.

Globalne spółki są bezpiecznym rodzajem biznesu, który ma szansę rosnąć poprzez ekspansję i zwiększanie przychodów/zysków. Jak jesteś akcjonariuszem takiego biznesu, to zarabiasz na tym w tempie, w jakim globalnie rozwija się taka spółka. Na pewno szybciej i bezpieczniej niż na większości krajowych spółek.

Powszechny skup akcji

Napiszę to z rozbrajającą szczerością. W Stanach Zjednoczonych dobre spółki rok rocznie przeznaczają jakąś pulę środków na skup akcji własnych. Skup akcji własnych jest dobry, bowiem pomniejsza ilość akcji w obrocie. Jeżeli posiadasz udział w takiej spółce, to dzięki skupowi akcji prowadzonym przez spółkę, automatycznie zyskujesz większy udział w biznesie, a zatem masz również prawo do większej części zysku płaconego przez spółkę. Tak działa chociażby Visa.

Skup akcji w Stanach jest często prowadzony na zasadach sprawiedliwych, tj. bliskich cenie rynkowej. Nie prowadzi się go, jeżeli cena akcji oderwana jest od rzeczywistości. Skup akcji własnych nie ma prowadzić do nabijania kasy spekulantom, ale ma za zadanie wspierać wzrost ceny akcji. Cena akcji na rynku ma być godziwa.

A skoro już jesteśmy przy godziwej cenie akcji, to chciałem zwrócić uwagę na to, że w Stanach Zjednoczonych cena akcji podąża za zyskami. Jeżeli spółka powiększa przychody, cena akcji będzie rosła. Jeżeli przychody będą maleć, cena akcji będzie spadać. Tak to działa na konkurencyjnym rynku, a przypomnę, że w Stanach Zjednoczonych giełdy odpowiadają za 60% światowego handlu.

Kapitał w Stanach nie jest ślepy. Jak coś jest dobre, to będzie to kupował. Jak coś będzie dowozić wyniki, to cena tego czegoś będzie rosła. A spróbujcie takie akcje sprzedać. Pewnie zostaniecie z pieniędzmi w kieszeni, bo taniej nie odkupicie.

Jakie są moje zasady inwestycyjne?

Zasada 1: spółki zwiększające przychody

Tak, jak wyżej napisałem, spółki zwiększające swoje przychody są dla mnie wyznacznikiem biznesu, który sobie radzi. Oczywiście wzrost przychodów musi pochodzić z regularnej działalności, a nie z wyzbywania się majątku firmy. Co innego, jeżeli firma sprzeda nieruchomość i zaksięguje z tego powodu jednorazowy zysk, a co innego, jeżeli zwiększyła sprzedaż produkowanych przez siebie rzeczy o 15% względem zeszłego roku.

Jestem w stanie zaakceptować brak regularnego zwiększania przychodów z roku na rok, o ile spółka, w którą inwestuję, regularnie dzieli się ze mną zyskiem, czyli wypłaca dywidendę. Wtedy taką dywidendę mogę reinwestować w te same akcje. Kolejnego roku przy kolejnej wypłacie dywidendy mam więcej akcji, a więc księguję swój większy wzrost. To jedyna taka sytuacja.

Zasada 2: chcę otrzymywać dywidendy lub wzrost wartości kapitału

Zakładam, że wiecznie żył nie będę. Dlatego chciałbym, aby spółka, którą posiadam, dzieliła się ze mną zyskiem. Z dywidendy można żyć lub będą z niej mogły żyć nasze dzieci, podobnie, jak można konsumować kapitał ze wzrostu ceny akcji.

Obecnie jestem na tyle młody (ale nie aż tak), że mam przynajmniej 20-letnią perspektywę czasu, w której mogę trzymać akcje dobrych firm, które z roku na rok będą mi z dużym prawdopodobieństwem płacić coraz więcej.

Kompletnie nie rozumiem, dlaczego ludzie boją się spółek, które płacą dywidendy? Czy to źle dostawać np. 4 razy co roku wypłatę na konto, która w dodatku kolejnego roku będzie jeszcze większa, bo spółka zwiększa poziom wypłat o 15%?

Jeżeli strach wynika z tego, że trzeba będzie się rozliczyć z podatku, to proponuję przestać się tego bać. Jeżeli inwestujesz przez konto IKE albo IKZE, to podatku w ogóle nie musisz rozliczać przy bieżących inwestycjach, a jeżeli przez zwykły rachunek maklerski, to można się tego nauczyć.

Zasada 3: zadłużenie jest problemem

Kiedy analizuję spółkę, to analizuję nie tylko jej przychody, rentowność czy dowożenie obietnic (np. dywidendy co rok), ale patrzę również na zadłużenie. I szczerze napiszę, że mam problem z kupnem akcji firm, których zadłużenie wymyka się spod kontroli.

Przed ponad dekadę wiele firm korzystało z taniego pieniądza. Jeżeli jednak jego koszt wzrósł, jak w okresie inflacji przez wyższe stopy procentowe, to spółka musi więcej środków – zamiast dla mnie lub na własny rozwój – przeznaczyć na spłatę zadłużenia. To nie jest dobry układ. Dwa razy zastanawiam się, czy oby na pewno brać pod uwagę akcje firmy, która zadłużenie w dużej ilości posiada.

Zasada 4: akceptuję zmienność

Nawet nie tyle, że ją akceptuję, co wiem, że ona jest i jest nieodłączną częścią mojej obecności na rynku. Na giełdzie nie lubię spadków w tym sensie, że kiedy one występują, to mój kapitał tanieje. Nikt nie lubi takiej sytuacji. Nic jednak na to nie poradzę, jednak mogę ją wykorzystać na własną korzyść.

Giełda bywa kapryśna i czasem przeceni doskonałe aktywa, które spełniają moje kryteria inwestycyjne. Wtedy należy akcje kupić lub dokupić, korzystając z kapitału dywidendowego (dywidendy regularnie spływają) lub ze dopłaconego do rachunku nowego kapitału.

Nie zdradzę żadnej tajemnicy, jeżeli powiem, że po bessie najlepsze spółki błyskawicznie wychodzą nad szczyt. Doskonale radzą sobie nawet fundusze inwestycyjne, które regularnie inwestują w amerykańskie spółki dywidendowe. Pewnie, że poddają się przecenie podczas bessy, ale w czasie ożywienia wracają na szczyt, pobijając benchmarki.

Podsumowanie

Naprawdę dałbym sobie spokój z forexem i spekulacją, a skupił się na kupowaniu dobrych biznesów na giełdzie, a poza tym zajął się życiem. Wzrost wymaga czasu, a naprawdę duże pieniądze na giełdzie robi się poprzez kupno doskonałych akcji dzisiaj i trzymanie ich przez kolejne 20-30 lat. Po takim okresie można się pochwalić, że zarabia się na giełdzie rzeczywiście fortunę, zarówno ze wzrostu wartości kapitału, jak i z samych otrzymywanych dywidend.

Bardzo bym chciał, aby za 20 lat któryś z naszych klientów napisał nam:

Hej Panowie, dzięki za ostatnie 20 lat. W tym roku zaksięgowałem 200 000 zł dywidend, wysyłam dobrego koniaka!