Większość inwestorów nie będzie zarabiać na giełdzie

24.11.2020, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Często piszemy na blogu z rozbrajającą szczerością. Ten artykuł będzie dokładnie taki sam. Szczery. Całe 98 na 100 osób czytających ten artykuł prawdopodobnie stwierdzi, że to zupełnie bez sensu. Być może (i dlatego piszę to) ktoś się zastanowi nad sensem tego, co przeczyta i coś zmieni w swoim metodycznym podejściu do inwestowania.

Co to znaczy być skutecznym inwestorem?

Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że dobry (mając na myśli – skuteczny) inwestor, to ten, który trafia w dołek i ten, który sprzedaje na górce?

Jeżeli Twoja odpowiedź jest twierdząca, to stanowczo Ci powiem, że to nieprawda. Żaden skuteczny inwestor nie celuje w ustrzelenie dołka, ani nie celuje w ustrzelenie szczytu. Powiem więcej, struktura zachowania rynku właściwie uniemożliwia trafienie w szczyt i dołek.

Kiedy pojawia się dołek? Jak to stwierdzić z wyprzedzeniem? Nie ma takiej możliwości. Cena spada i wiadomo, że w którymś momencie się zatrzyma. Ale jak stwierdzić, czy to już ostateczny dołek, czy jeszcze cena spadnie po wykonaniu korekty?

Jak obsługują rynek profesjonaliści?

Profesjonalni inwestorzy nie zajmują się myśleniem na temat, czy to już dołek, ale czekają na moment, w którym cena się zatrzyma. Potem wykona pierwszy ruch wzrostowy ORAZ od tego momentu patrzą, co zejdzie w dół. Jeżeli spadek jest na malejących wolumenach, to wiedzą, że skończyła się podaż. Alternatywnie po prostu stwierdzają, że ceny są absurdalnie atrakcyjne i ładują nieograniczoną (względem możliwości danego rynku) ilość kapitału, co powoduje wzrost. Tyle, że ten wzrost widzimy na wolumenach większych, niż poprzedzające podażowe.

Nieco inaczej sytuacja wygląda w czasie wzrostu, bowiem profesjonaliści – wbrew temu, co większość myśli – nie zajmują się sprzedażą na samym szczycie. Tam pozbywają się reszty aktywów i jeżeli mają możliwość, budują pozycje krótkie.

Profesjonaliści sprzedają „po trochu” swoje aktywa w czasie trwającego wzrostu. Stąd widzimy często na trwającym wzroście świece z podwyższonym wolumenem i górnymi cieniami. Tak właśnie jest. Profesjonaliści nie są osobami, które sprzedają po najwyższych możliwych cenach, ale zachowują się tak, że w danym cyklu ruchu rynku (patrząc w danej skali czasowej od dołka do szczytu) biorą dla siebie kawałek tortu, często mniejszy, niż połowa całej skali ruchu. Dla nich nie jest ważne to, aby zarobić maksymalnie dużo, ale aby po kawałku ten swój duży tort upłynnić.

Przykład PEKAO

Wyobraźmy sobie sytuację, w której krótkoterminowy inwestor z dużym kapitałem skupił bank PEKAO za 100 000 000 zł za średnio 50 zł. Wbrew temu, co większość może sądzić, nie jest to jakaś abstrakcyjnie duża kwota dla profesjonalistów. Skupił taki ktoś 2 mln akcji tego banku.

I teraz zastanówmy się, bo kiedy pisałem ten artykuł, była godzina 9:33 i na banku PEKAO było 4,52 mln zł obrotu. Pytanie, jak ktoś taki ma wyjść z rynku? Jedną transakcją, jak większość drobnych inwestorów? Otóż nie. Cena rośnie, a on sprzedaje po 51, 52, 53, 54… upycha po kawałku to, co ma, w ręce tych, co chcą mieć. Nie po maksymalnej cenie (teraz sprzedam wszystko albo nigdy!), ale wtedy, kiedy może.

To jest potrzebne do zarabiania na giełdzie…

Być może wiesz, być może nie, ale prowadzimy też kanał na YouTubie. Omawiamy tam nie tylko nasze niektóre zagrania, ale i psychologię rynku i nasze oczekiwania co do tego, kiedy daną spółkę kupimy.

Większość oglądających to całkiem ogarnięci ludzie. Ale inni komentują w ten sposób:

hahahahaa, cena Wam odjechała.

Nadal czekacie na swój poziom? niedoczekanie :D.

Ta analiza o ucieczce dużych graczy, to można sobie do klozetu wsadzić, widać teraz, gdzie jest cena! Jak wy w ogóle zarabiacie na giełdzie? beznadzieja.

No i właśnie ludzie myślą, że zarabianie na giełdzie to umiejętność sprzedaży na samym szczycie. Dostrzeżenie, że duży gracz upłynnia, co ma, a tłum „jeszcze podbija” cenę, to umiejętność nikomu niepotrzebna.

I później są takie rodzynki, że Ci, co umieli sprzedać, może i nie osiągnęli maksymalnych cen, ale przynajmniej nie zostali z akcjami po 30 zł, które dzisiaj kosztują 15, bo przecież na forach pisali, że będzie rosło!

Proponuję zmienić swój paradygmat myślenia, że na rynku nie jest się po to, aby kupić na samym dołku i sprzedać na samej górce. Jest się na nim po to, aby usiąść do tego stołu z kulturą, na ładnie podanym talerzu zjeść swój kawałek tortu i uprzejmie powiedzieć dziękuję. I tyczy się to także inwestycji długoterminowych, bo każdy trend kiedyś się kończy. Napaleńcy zawsze chcą zjeść więcej, niż mogą, kończąc co najmniej z niestrawnością żołądkową. Pozdrawiam.