Nieracjonalność naszego mózgu na giełdzie

07.09.2021, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Chodzi mi po głowie taka myśl, aby opisać trzy (lub trochę więcej, zobaczymy, jak wyjdzie) zjawiska, z jakimi mamy do czynienia nieustannie lub co jakiś czas na giełdzie. Dzisiaj może się to nie przydać, ale jak sądzę, warto sobie to, co napiszę, wdrukować we własny umysł. Dlaczego? Bo kiedy przyjdzie czas, będziecie posiadać gotową receptę do zrealizowania w najlepszej aptece świata.

Drogo i jeszcze drożej

Jeżeli chodzi o giełdę, to nikt tego nie może tak bardzo zepsuć, jak człowiek. Dosłownie i w przenośni. Zastanawiam się, czy ludzie się zastanawiają nad tym, jaki sens ma kupowanie akcji na silnym wzroście po wygenerowanych bardzo wysokich wolumenach. Rośnie cena i rosną gwałtownie wolumeny. Tak na zdrowy rozsądek to każdy, kto kupuje po wzroście, nie jest darczyńcą, tylko chce być przebiegłym inwestorem. Ta przebiegłość polega na tym, że chce się kupić drogo po to, aby sprzedać to komuś, kto kupi to od nas jeszcze drożej. No i ten, co kupi jeszcze drożej, będzie liczył, że znajdzie jeszcze mądrzejszego od siebie, co od niego ten papier odkupi. Oczywiście drożej!

Dla nas duże wolumeny na wzroście stanowią dystrybucję i psują dane akcje. Psują dlatego, ponieważ wiążą dużą część akcji, inwestorów i kapitału na wysokim pułapie cenowym. Zwykle (nie zawsze przecież) po takim rajdzie cena zaczyna spadać. W miarę, jak kurs akcji spada, coraz więcej inwestorów zaczyna mieć stratę. Czy jak są na stracie, to sytuacja jest wesoła? Nie jest oczywiście. I zwykle nigdy nie będzie.

Znamy całą masę takich historii i takie akcje nazywamy rozegranymi przez rynek. Ktoś je kiedyś – jak były tanie – kupił, później na wzroście sprzedał. Trudno je kupować i chcieć je w ogóle mieć, mając świadomość, że każdy wzrost spotka się z nadzieją tych, którzy chętnie będą je sprzedawać, by swoją stratę zmniejszyć.

Powyższe zdarzenia dzieją się w skali poszczególnych akcji, ale dzieją się też w skali całego rynku zwykle u schyłku hossy. Zobaczcie, jak kształtował się szczyt na WIG20 w 2007 roku przed krachem:

Formowanie szczytu na WIG20 w 2007 roku
Formowanie szczytu na WIG20 w 2007 roku

Dostrzegacie ten proces? Silny skok wolumenów nie oznaczał wyznaczenia szczytu, ale moment ewakuacji z rynku. Wytrawny inwestor na takim zdarzeniu musi umieć powiedzieć sobie dość i sprzedać akcje tym wszystkim, którzy tak bardzo i koniecznie chcą je mieć.

To jest zwykle bardzo trudne z psychologicznego punktu działania naszego umysłu, ponieważ:

  • Nie trafiamy w szczyt,
  • Mamy poczucie, że zawsze możemy zarobić więcej,
  • Cena jakiś czas po naszej sprzedaży jeszcze może rosnąć, a niektórzy liczą, ile to by jeszcze zarobili.

Mądrość polega na tym, żeby umieć powiedzieć sobie dość i nie myśleć o powyższych trzech punktach. Nikt nie musi mieć wszystkich pieniędzy świata, zwłaszcza z jednej inwestycji.

Jak inwestują wielcy inwestorzy?

Mądrze jest w takim przypadku postąpić jak Warren Buffet (świeci jasno, więc wspominam), czy wielu innych inwestorów (np. Tempelton), którzy jak już zaczęli, to proces inwestowania prowadzili przez całe życie. Jeżeli się nad tym zastanowić, to w trakcie naszego wcale niekrótkiego życia, przeżyjemy pewnie ze 20 bess, kolejne 20 hoss i z 20 trendów bocznych. Autentycznie jest co sprzedawać w okolicach szczytów, tak samo, jak jest co kupować w okolicach dołków. I o tych dołkach właśnie teraz.

Ja osobiście dobrze pamiętam krach z 2007 roku i ostatni w 2020. O ile w 2007 roku jeszcze wielu zjawisk nie rozumiałem (ale i psychika moja nie była taka, jaka jest obecnie), tak teraz rozumiem je bardzo dobrze. Na tyle, aby trzymać nerwy na wodzy oraz podjąć działanie, kiedy na rynku sypią się trupy i krew tryska na twarz ze wszystkich stron.

Spadki są błogosławieństwem. Nie ma lepszego momentu na rynku na zakupy jak krach. Możecie kupić tanio spółki płacące dywidendy, spółki stabilne w rozwoju. W końcu spółki, których nigdy byście nie kupili, gdyby nie krach. Największa obawa przy zakupie takich akcji wiąże się z tym, że ceny błyskawicznie się zmieniają, a jak już się zmieniają, to zwykle na naszą niekorzyść. Bo skoro jest krach, to przecież nie na plus. Wtedy, gdy trzeba koniecznie działać, warto sobie uzmysłowić następujące rzeczy:

  • Krach nie oznacza bankructwa spółek. Oznacza, że spółki stają się bardzo nisko wycenione. Tak nisko, że aż się proszą o zakupy.
  • Krach oznacza, że możecie nabyć spółki, które płacą po 15% dywidendy rocznie. Myślicie, że jak panika się skończy, to spółki takie dalej będą tanie? Nie będą.
  • Krach oznacza, że jak macie autentycznie strach przed celowaniem w poszczególne spółki, to ostatecznie możecie zakupić np. ETF na poszczególne indeksy. Ograniczycie ryzyko przestrzelenia się na pojedynczej spółce.
  • Koniecznie szukajcie dobrych spółek, na których gwałtownie rosną wolumeny. I tutaj zatrzymajmy się na chwilę.

Wyżej pokazałem przykład WIG20 z górką wolumenową. Na spadku bywa dokładnie odwrotnie. Momenty, w których zbliżamy się do okolic dołków, wskazują nam właśnie wolumeny. Tutaj ponownie jest problem, bo samo wygenerowanie dużych wolumenów nie oznacza, że ceny akcji nie przecenią się o kolejne 30%, by później zawrócić i wyprowadzić naszą inwestycję na solidny plus.

Jak sobie z tym poradzić? Myślę, że trzeba się tutaj nauczyć myśleć dokładnie tak, jak myślą duzi inwestorzy. Na pewnym etapie akumulują rynek i później na hossie, na pewnym etapie dystrybuują posiadane akcje. Inwestowanie dla dojrzałych inwestorów nie polega na tym, aby łapać dołek i szczyt, ale aby kupić tanio i sprzedać drogo. Taka drobna różnica.

Oczekiwania kontra rynkowa rzeczywistość

I teraz płynnie przechodzimy do ostatniej kwestii, czyli naszych oczekiwań względem możliwości rynku. W pracy na rzecz inwestorów widzieliśmy już mnóstwo osób, które musiały mieć pieniądze tu i teraz, szybko chciały je zarobić. Próbowały wywierać presję zarówno na nas (abyśmy szybko działali, trafiali w dołki/szczyty i szybko robili transakcje) oraz co gorsze, próbowały taką samą presję wywierać na rynek. Innymi słowy mrówka ze swoją dzidą próbowała walczyć ze słoniem.

Jeszcze raz napiszę, życie trwa dostatecznie długo i na to całe życie warto rozłożyć proces inwestowania i nigdzie się przy tym nie śpieszyć. Giełda nigdy nie zrobi czegoś szybciej tylko dlatego, że my tego teraz potrzebujemy. W końcu im pokorniej będziemy podchodzić do sił panujących na rynku, tym bardziej się przekonamy, że działanie w odpowiednim czasie z odpowiednimi decyzjami, przyniesie nam zawsze najwięcej korzyści.

Rynek jest dobry i rynek daje pieniądze. Zawsze w swoim czasie i w swoim tempie, o ile nie próbujemy na nim robić nic wbrew niemu.