O co chodzi w aferze z Kernel Holding?

13.09.2023, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Powiem Wam, że sporo się tutaj podziało rzeczy, w tym takich, które godzą w dobre imię rynku kapitałowego, jego przejrzystość i równość akcjonariuszy. Zacznijmy od kilku podstawowych informacji, które powiedzą nam, z czym mamy do czynienia. Jest to zdaje się największa spółka produkująca chociażby olej słonecznikowy. Działa głównie na Ukrainie, a zatem obecnie w obszarze działań wojennych. Jest to zyskowny biznes, generujący ponad 20 mld zł przychodów, a przed wojną zysk netto na poziomie przeszło 2 mld zł (stan na czerwiec 2021).

Kluczową informacją jest to, że spółka notowana jest na GPW, ale nie jest zarejestrowana w Polsce, ale w Luksemburgu (raj podatkowy). Z tego powodu obowiązują ją nie przepisy narzucone przez krajowe ustawy i nadzór KNF, ale przepisy prawa Luksemburgu.

Ma to kluczowe znaczenie, bowiem jeżeli spółka ma zostać wycofana z obrotu w Polsce, musi uzyskać zgodę akcjonariuszy, posiadających minimum 90% udziałów w firmie (poprawcie mnie, jeżeli coś się zmieniło). Trochę inaczej jest w przypadku prawa w Luksemburgu, gdzie o delistingu decyduje Rada Dyrektorów, którzy muszą uzyskać w swoim głosowaniu większość. I uzyskali.

Nie do końca uczciwe wezwanie, bo z pistoletem przy głowie

Kernel (dokładnie Namsen Limited kontrolowany przez właściciela, Andrija Werewskiego) w marcu bieżącego roku ogłosił wezwanie na akcje, strasząc de facto inwestorów mniejszościowych, że jeżeli nie zapiszą się na akcje, to Rada Dyrektorów i tak wycofa spółkę z obrotu. Inwestorzy pozostaną więc z akcjami w portfelu, których będą naturalnie właścicielem, ale nie będą z nimi właściwie nic mogli zrobić. Sprzedaż takich akcji jest utrudniona, bowiem nie sprzedasz ich na giełdzie, ale możesz je sprzedać innemu inwestorowi, przenosząc prawo własności u notariusza. Wezwanie na akcje było skuteczne i duża część inwestorów sprzedała akcje. Namsem Limited zwiększył posiadanie z planowanych 52 mln akcji o 30,24 mln. Doszedł w ten sposób do 74% akcji w kapitale zakładowym.

Kiedy 74% to za mało

To jednak nie wszystko. Kernel (cały czas mówiąc Kernel, mam na myśli Namsen Limited, czyli de facto Andrija Werewskiego) zrobił jeszcze jeden numer. Jeżeli czytacie nasze analizy, to wiecie, jak ważnym czynnikiem (jednym z wielu) jest chociażby skup akcji własnych. Jeżeli akcji w obrocie ubywa, to rośnie jednostkowa wartość pozostałych akcji w obrocie (EPS na akcję). Jeżeli masz zatem akcje, to poprzez to, że jest ich mniej, stają się one warte więcej nawet przy tych samych zyskach firmy. Twoje akcje są więcej warte i ich cena na giełdzie wzrośnie z dużym prawdopodobieństwem.

Kernel zrobił coś odwrotnego. Otóż zdecydował się wyemitować akcje skierowane tylko do wybranych akcjonariuszy (ponownie Namsen się kłania) o skandalicznie niskiej cenie i w dużej ilości. W sierpniu tego roku Rada Dyrektorów zdecydowała się wyemitować nie więcej niż 216 mln akcji po 0,278 dolara za każdą sztukę. To 2,5-krotnie więcej niż wynosi aktualna liczba akcji w obrocie.

Oznacza to, że akcje każdego mniejszościowego akcjonariusza drastycznie straciły na wartości (cena akcji dokładnie to odzwierciedla). Namsen Limited z racji, że objął akcje spółki po wspomnianej emisji, zyskał za to ponad 91% udziałów w akcjonariacie spółki. Oficjalnie emisja „była potrzebna”, bo cytuję:

Kernel chciał pozyskać do 60 mln USD głównie na spłatę wierzycieli. Ponadto pieniądze z oferty mogą być wykorzystane na potrzeby kapitałowe w związku z rozwiązaniem umowy zbożowej 18 lipca 2023 r. i z poważnymi uszkodzeniami infrastruktury przeładunkowej w wyniku rosyjskich ataków rakietowych.

Tylko jak to się ma do tego, że spółka zarobiła ponad 2 mld zł w 2021 roku? Pieniądze się rozpłynęły? Raczej nie.

Podsumowanie

Na skutek emisji Namsen Limited posiada ponad 91% udziałów w akcjonariacie. Zatem nawet wedle polskiego prawa jest czysty i może wycofać akcje z obrotu. Nie będzie tutaj prawdopodobnie kłótni z polskim nadzorem, ponieważ warunki prawne są spełnione. Analogicznie nie będzie problemu z prawem luksemburskim, bo tam już dawno zdecydowano o wycofaniu akcji z obrotu.

A kto stracił? Każdy mniejszościowy akcjonariusz, ale nie tylko. W chwili obecnej, kiedy pisałem niniejszy artykuł, w rejestrze akcjonariuszy widzę co najmniej 7 funduszy (Otwarte Fundusze Emerytalne), które posiadają jeszcze 7 mln akcji. Miały ich więcej, jednak część z nich zapewne zredukowała ilość akcji po wezwaniu po 18,50 zł.

Prosta kalkulacja pokazuje, że OFE na tym procederze straciły w wycenie akcji co najmniej 350 mln zł (7 mln akcji przy spadku ceny o 50 zł). Czy można było takiej straty uniknąć? Mam takie wrażenie, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem w białych rękawiczkach, co nie oznacza, że bez pogwałcenia prawa równości dla mniejszych akcjonariuszy.

Takie zdarzenie, w którym polscy akcjonariusze są traktowani nierówno, powinno zapalić czerwoną lampkę wobec każdego biznesu, prowadzonego przez ukraińskiego oligarchę. Zwracam uwagę na to zwłaszcza w kontekście blokady transferu ukraińskiego zboża przez terytorium Polski lub na teren Polski. W ten sposób rząd nie blokuje de facto mniejszych rolników ukraińskich, ale duże farmy zbóż, zarządzane przez prywatne interesy oligarchów. To jest twardy biznes, w którym tamtejsi biznesmeni ostro grają. Nie ma mojej niechęci do narodu ukraińskiego, co jednak nie zmienia faktu, że stawiam nasz krajowy biznes rolniczy nad biznesem rolniczym pojedynczych i silnych zagranicznych graczy.

Informacja:

Jeżeli chcesz otrzymywać więcej ciekawych informacji na temat spółek giełdowych, zapisz się na nasz darmowy newsletter o inwestowaniu na giełdzie. Formularz znajduje się powyżej tego artykułu. E-książka o inwestowaniu w prezencie!