Analiza giełdowa spółki Lubawa

10.10.2022, Kategorie: Nowości, Autor: Paweł Pagacz

Zanim zacząłem pisać niniejszy artykuł, zastanawiałem się, czy właściwym nie będzie tytuł Czy we współczesnym świecie da się uciec od innowacyjności?.

Czy to właśnie nie innowacyjność determinuje możliwości długofalowego rozwoju danej spółki? Takie wnioski kreują się u mnie z każdą chwilą, kiedy oglądam wykresy spółek.

Innowacja kluczem stałego rozwoju

Te innowacyjne charakteryzują się tym, że kiedy cena spada, zaczynamy obserwować wzrosty wolumenów i podbieranie akcji. Kiedy zaś spółka nieinnowacyjna rośnie z jakiegoś powodu, to głównie obserwujemy wolumeny dystrybucyjne. Trudno zaś szukać wolumenów akumulacyjnych na spadku.

To rodzi sporo problemów inwestycyjnych na naszym rynku, ponieważ nie mamy wielu spółek innowacyjnych. Mamy za to wiele spółek, które z racji, że są monopolistami na rynku, jakieś wzięcie będą miały. Są to chociażby banki, spółki paliwowe, KGHM (akcje KGHM) jako wydobywający miedź i wiele innych metali. To są spółki duże, które wraz kolejnymi latami będą podnosić swoją wartość, a zatem i wyceny giełdowe. Tempo będzie zgodne z rytmem naszej giełdy, ale będzie.

Lubawa

Sama Lubawa jest stara, jak nasz krajowy świat giełdowy i pamięta jeszcze czasy, kiedy w roku 2000 świat miał się kończyć. Może pamiętacie, jak wszystko miało wtedy przestać działać. Jednak działało i działa dalej. Lubawa (akcje Lubawa) od zawsze kojarzyła mi się ze sprzedażą namiotów i wszystkich podobnych elementów głównie z przeznaczeniem dla wojska. Obecnie robi dokładnie to samo.

Osobiście nie uważam jej produkcji jako czegoś innowacyjnego i czegoś, czego nie da się zastąpić. Nie widzę więc możliwości jej organicznego rozwoju w czasie. Nie zmienia to jednak faktu, że spółka na wojnie na Ukrainie skorzystała (możliwe, że jest to jednorazowe zdarzenie) i poprzez to jej cena wystrzeliła w górę.

Analiza wykresu

Zobaczmy, jak zachowali się na tym wydarzeniu inwestorzy:

Analiza wolumenu Lubawa
Analiza wolumenu Lubawa

Okres wybuchu wojny to trzy rekordowe wolumeny na świecach dystrybucyjnych. Przemielono na nich (uwaga) 130 mln akcji. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że w wolnym obrocie jest tych akcji nieco ponad 70 mln sztuk. Żaden krajowy fundusz inwestycyjny nie jest obecny w akcjonariacie, no może poza PZU, który posiada 4000 akcji o wartości niespełna 10 000 zł.

Kolejne 3 żółte pola, to 3 piki dystrybucyjne. Mają niewielki wolumen, ale wyraźnie wskazują na pozbywanie się akcji. Wygląda więc na to, że w czasie wzrostu akcje nie były niczym innym, jak tylko gorącym kartoflem. Z dużym prawdopodobieństwem mogę powiedzieć, że większość tych, co kupiła akcje, zrobiła to po cenie wyższej, niż wynosi obecnie jej cena rynkowa. Oznacza to, że są na stracie. Jeżeli praktycznie cały świeży akcjonariat jest na stracie, to trudno oczekiwać tutaj dalszego wzrostu.

Wnioski końcowe

Oczywiście nie wiem, jak zachowa się cena w najbliższej przyszłości (może spółka pokaże rewelacyjne wyniki i cena na chwilę eksploduje kolejny raz). Mogę tylko to powiedzieć, że nie miałbym odwagi kupować akcji od inwestorów, którzy im dłużej będą je posiadali, tym mocniej będą skłonni do ich sprzedaży ze względu na posiadaną stratę.

Dobra sytuacja na rynku, to taka sytuacja, gdzie dużo akcji kupowanych jest na spadku, a mało sprzedawanych na wzroście. Zła sytuacja, to zawsze taka sytuacja, kiedy akcje nie są kupowane w dołku, za to chętnie sprzedawane są na wzroście. To nie wróży niczego dobrego.