Jednym z największych obciążeń dla indeksów i rynków akcji jest inflacja. Skutkiem inflacji jest zacieśnianie polityki monetarnej przez banki centralne, by ją opanować. Bieżąca sytuacja jest wyjątkowa pod względem długości wcześniejszego (przed podwyżkami) okresu realnie ujemnych stóp procentowych. To może mocno wpłynąć na notowania SP 500 i potencjalnie WIG20.
Gaszenie pożaru, który samemu się wywołało
Banki centralne na czele z FED bardzo długo ignorowały wyraźne sygnały rosnącej inflacji (szczególnie bazowej). Pandemia ograniczyła aktywność gospodarczą, ale jednocześnie doprowadziła do podwyższenia dochodu rozporządzalnego konsumentów. Spadła konsumpcja. Przy zamkniętej gospodarce mieliśmy bowiem ograniczone możliwości wydawania pieniędzy. Tych zaś nominalnie przybywało w postaci dotacji, tarcz i zasiłków.
Wszelkiej maści pomoc finansowania skierowana do przedsiębiorstw i konsumentów nie miała pokrycia w wyprodukowanych produktach/usługach. Innymi słowy byliśmy świadkami dodatkowego dodruku pieniędzy bez pokrycia na ogromną skalę. Z kolei zerwane łańcuchy dostaw i problemy z dostępnością produktów/usług znacząco podniosły ich ceny nawet przy mniejszym popycie. Ten spadał wolniej niż podaż.
Gdy wzrost inflacji zaczął przyspieszać, banki centralne musiały ją gonić wyższymi i szybszymi podwyżkami stóp procentowych. To oczywiście szybko przełożyło się na spadek indeksów. Najbardziej ucierpiały spółki technologiczne, które przez sposób wyceny są bardzo wrażliwe na poziom stóp procentowych.
Portfele funduszy inwestycyjnych są pełne gotówki
Spadki na giełdzie wprost przełożyły się na odpływ klientów z funduszy akcyjnych. Umorzenia składek spowodowały zaś znacznie zwiększenie udziału gotówki w portfelach instytucji finansowych. Udział gotówki jest historycznie wysoki. Niestety nie mogłem się dokopać do stosownego wykresu, ale pamiętam, że takowy widziałem w sieci. Jeśli ktoś z Czytelników go znajdzie, uprzejmie proszę o informacje ze źródłem w komentarzu.
Jednocześnie mamy rekordowo niskie zaangażowanie w akcje indywidualnych inwestorów.
Jeśli zestawimy ten fakt z rekordowym poziomem gotówki w instytucjach, dostaniemy przepis na hossę. Ta jednak powinna być poprzedzona jeszcze jednym spadkiem indeksów. W mojej ocenie – zgadzam się z kilkoma prognozami, które zaprezentowały banki inwestycyjne (np. JPM) – rynki nie uwzględniły w pełni ryzyka recesji wyrażonej spadkiem EPS spółek.
Jak bardzo ucierpią zyski spółek SP 500?
Bloomberg rewiduje w dół EPS spółek w kolejnych kwartałach. Poprawa ma się pojawić dopiero w Q4 2023 roku.
Czarną prognozę przedstawił też GS. Bank prognozuje spadek EPS w ujęciu rocznym o ponad 2%.
Warto jednak brać poprawkę na to, że każdy kryzys i recesja są inne. Rynki ewoluują i zmieniają się teraz szybciej niż jeszcze dekadę temu. Spadek EPS może więc nie być tak dotkliwy. Nawet jeśli, to może zamknąć się np. w 1-2 kwartałach. Prognozy dotyczące ceny energii również straszyły, a finalnie przykładowo gaz jest teraz tańszy niż przed wybuchem wojny na Ukrainie.
Fala wtórna bessy na WIG20
SP 500 oraz WIG20 raczej zdyskontują pogorszenie wyników spółek i trudniejsze otoczenie makroekonomiczne w I połowie 2023 roku. Aktualny sezon wyników za sprawą niższych prognoz może być jeszcze całkiem znośny. Pamiętajmy, że spółki podają wyniki za Q4 2022. Nie wiemy, jakie będą za bieżący kwartał.
Zaloguj się na swoje konto, aby zostawić swój komentarz.