Indeksy giełdowe, takie jak WIG20 i SP 500, odgrywają kluczową rolę w globalnym krajobrazie inwestycyjnym, służąc jako barometry zdrowia gospodarczego swoich rynków. Choć oba wskaźniki są powszechnie monitorowane przez inwestorów, reprezentują zupełnie różne rynki i sektory, co wpływa na ich potencjał wzrostu oraz ryzyko związane z inwestycjami.
WIG20, skupiający największe spółki notowane na warszawskiej giełdzie, odzwierciedla stan polskiej gospodarki i jest silnie zależny od lokalnych czynników ekonomicznych. Z kolei SP 500, obejmujący 500 największych spółek w Stanach Zjednoczonych, oferuje szeroką ekspozycję na globalne rynki, w tym na dynamicznie rozwijające się sektory technologii i zdrowia. W tym artykule przeanalizujemy różnice w potencjałach tych dwóch indeksów, zastanowimy się, co je napędza, oraz jakie korzyści i zagrożenia mogą wynikać z inwestowania w nie.
KGHM i generowanie przychodów
Inwestor musi się poruszać na takim rynku od jego skrajnego niedowartościowania, skupując aktywa, by się ich pozbyć, kiedy będą wyżej wycenione. A skąd się bierze hossa? Hossa bierze się z możliwości generowania przez spółki coraz większych przychodów. Doskonale obrazuje to poniższy wykres KGHM (KGHM akcje):
Myślę, że każdy potrafi narysować, że cena porusza się w kanale wzrostowym. Już nie każdy zrozumie, że cena tworzy ten kanał, ponieważ KGHM jest spółką, która okresowo jest zdolna zwiększać skalę swoich przychodów, ale już niekoniecznie zysku netto. Na to składa się wiele czynników, w tym takich, które nie zależą od samej spółki.
Zasadniczo jednak na KGHM pojawiały się wyższe wolumeny w dołku, kiedy spółka mogła zwiększać przychody. Cena podlegała korekcie, kiedy przychody malały. Zauważmy, że od 2015-2016 roku przychody spółki rosną, więc cena mocno wystartowała w górę. Przyszła jednak bessa i spółka mocno się przeceniła. Akumulację mieliśmy zarówno w dołku 2016, dołku 2020 i teraz w okolicach 2022 roku. Mamy spółkę bardzo tanią względem tego, co pokazuje słupek przychodowy. Inwestorzy tę spółkę akumulują nie bez powodu, a skutkiem powinien być wzrost cen.
Systematyczny wzrost przychodów spółek giełdowych jest motorem hossy
To jest jeden KGHM. Wyobraźcie sobie jednak zupełnie inną sytuację. Duża część rynku wygląda w ten sposób, że przychody spółek rosną z roku na rok. Wtedy mamy cały rynek w hossie. Jeżeli zaś mamy rynek, na którym większość spółek nie jest zdolna do powiększania przychodów, to wygenerowanie hossy nie jest możliwe. Inwestorzy, zwłaszcza instytucjonalni, nie są głupi. Szukają stóp zwrotu dla swojego kapitału i robią to mądrze.
SP 500 kontra WIG20
Ponieważ WIG20 (WIG20) i jego skład nie jest zdolny do generowania coraz wyższych przychodów (regularnie), a skład (w większości) SP 500 jest, to porównanie tych wykresów wygląda tak:
Inwestor w tym względzie powinien się kierować roztropnością i kierować swój kapitał do spółek, które mają potencjał wzrostowy wynikający z możliwości rozwoju poszczególnych spółek. Spotkałem się też z tym, że SP 500 tak bardzo zyskał na wartości, że teraz, to już bez sensu jest inwestować w rynek amerykański. Jest to mit.
Wniosek końcowy
Jeżeli mamy spółkę, która w 2012 roku miała miliard przychodów, a dzisiaj po 10 latach przychodów ma 100 mld i cena urosła 20-krotnie, to jest droższa, czy tańsza niż w 2012 roku? Cena urosła x 20, a przychody x 100. Ja bym powiedział, że mimo, iż nominalnie za akcje muszę zapłacić 20x więcej, to jednak otrzymuję dzisiaj znacznie bardziej niedowartościowane akcje od tych z 2012 roku.
Wykres indeksów amerykańskich wygląda właśnie tak, ponieważ kapitał podąża za rozwojem spółek. Dlatego warto brać spółki, które się rozwijają i nadal są normalnie wyceniane, mimo, iż nominalnie są droższe, zamiast spółek, których krzywa dochodowości porusza się bokiem. Pieniądze robią pieniądz.
Zaloguj się na swoje konto, aby zostawić swój komentarz.