Dziś proponuję Wam mały quiz. Które zdanie według Czytelników (można wybrać więcej niż 1) jest prawdziwe:
- Rysujemy kanał wzrostowy i mamy przypuszczenie, że cena będzie się poruszała pomiędzy dolna linią trendu, a górną linią trendu.
- Rysujemy fale Elliotta i mamy przypuszczenie, że ruch dojdzie do określonego poziomu i zejdzie tam, gdzie zaplanowaliśmy.
- Mamy oscylator RSI i w chwili, kiedy jego wartość doszła do 30, powinniśmy kupić, ponieważ taniej już nie będzie.
- Na wykresie pojawiła się silna świeca dystrybucyjna i w związku z tym cena nie wyjdzie już na wyższy poziom.
- Skoro spółka ma innowację, na pewno ludzie będą ją kupować i cena wzrośnie.
- Skoro cena wynosi 5 groszy, to jest duże prawdopodobieństwo, że sprzedam po 1 zł i zarobię dużo gotówki.
Okazuje się, że każde z tych twierdzeń może być prawdziwe i każde z nich może być fałszywe. Każde z nich bowiem posiada określone prawdopodobieństwo zdarzenia, a to prawdopodobieństwo właśnie najtrudniej jest określić.
Ostatnio widziałem taką sytuację na rynku, w której to w większej skali wylała się podaż na rynek, a mimo to jeszcze cena rosła. Duzi inwestorzy sprzedali, a mniejszym pozwolili dźwignąć jeszcze cenę w górę. Niech kupują – cena jakiś czas jeszcze urośnie, po czym i tak nieuchronnie spadnie.
Na rynku jestem już od blisko 2 dekad, a to wystarczająco długi okres czasu, aby móc powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że wiele widziałem, wiele sprawdziłem i wiele zrozumiałem. Najważniejsze z tego, to że wszystko, co dzieje się na rynku, opiera się JEDYNIE na mniejszym bądź większym prawdopodobieństwie sukcesu. Okres wielu lat poszukiwań doprowadziło mnie do wniosku, że najwięksi inwestorzy operują tylko i wyłącznie na prawdopodobieństwie.
Na przykład Warren Buffet, którego każdy lubi przywoływać, bo facet zarobił majątek w trakcie swojego życia. Nikt jednak nie wie do końca, co się kryje za jego działaniem. Poważnie myślicie, że jest to facet, który celuje w dołek na rynku akcji? Nie celuje. On – jeżeli jest zainteresowany danym walorem i uzna go za atrakcyjny w kontekście rentowności swojego zainwestowanego kapitału – skupuje aktywa na rynku. Pojawiają się wolumeny, dostępna podaż znika i cena rośnie. My – szaraczki – widzimy to w formie skoku wolumenów i najczęściej jakichś dolnych cieni na świecach. To, że cena rośnie po jego zakupach, to nie efekt umiejętności wyłapania dołka. To efekt zebrania podaży. Brak podaży to wzrost ceny.
Czy każdy z nas może być jak Warren Buffet? Nie, nie może i nie będzie. Zakupy, które zrobimy, zasadniczo są stroną popytową, ale nie generują zebrania podaży. Dlatego powinniśmy się dołączać do rynku tylko w trakcie generowania całkiem sporych wolumenów zakupowych, gdzie to popyt zwycięża. Innymi słowy powinniśmy obserwować, co i kiedy taki Warren Buffet robi i wtedy wchodzić w rynek.
Na poszczególnych akcjach w mniejszym bądź większym stopniu operuje popyt i podaż. Są walory, gdzie możemy nieustannie obserwować dominację popytu. Są też takie walory, na których występuje na niższych poziomach popyt, a na wyższych podaż. Są też takie walory, na których z jakiegoś powodu wystąpiła podaż, a popytu jest mało.
Inwestor, który chce być skuteczny, musi się nauczyć rozpoznawać te siły, a jak już je rozpozna, grać jedynie z dominującą siłą (lub nie grać wcale). Pokażę oczywiście przykład.
Mabion:
To jeden z przykładów, po którym otrzymałem (jak to się poprawnie mówi) zdrowy opieprz od Czytelnika. Zadał mi on pytanie, czy warto inwestować w Mabion. Szybki rzut oka na wykres. Z lewej strony widzimy strefę, którą wyznacza nam popyt i którą oznaczyłem kolorem zielonym. Kolorem zbliżonym do czerwonego oznaczyłem sobie strefę, w której widzę podaż. Zobacz, jak szeroka jest strefa podaży w stosunku do strefy popytu. Odpowiedź więc była jasna. Na wyższych poziomach akcje były wyrzucane przez dużych inwestorów, więc nie ma mowy na obecnym etapie o rozgrywaniu hossy na walorze. Moja odpowiedź mogła być zatem tylko jedna – nie można grać na zwyżkę.
Okazało się jednak, że cena wzrosła z 60 na chwilę na poziom ponad 100 zł i u Czytelnika pojawił się grymas połączony z rozpaczą. Ileż to można było zarobić, gdyby się tylko kupiło i sprzedało, jak tylko cena się podbiła. I owszem, można było, ale czy warto podejmować działania o nikłej szansie sukcesu? Moim zdaniem nie warto. Widać zresztą, jak po takim wyskoku zachowała się cena. Została sprowadzona do parteru. Sam wyskok, oparty o informację, był zdarzeniem jednostkowym, wykorzystanym w dodatku do wywalania akcji, które gdzieś tam w portfelach dużych inwestorów jeszcze pozostały. Miało być super, a nie jest.
Mam takie przekonanie, że na rynku da się wygrywać w długim terminie, o ile nie popełnia się kardynalnych błędów. Tj. należy grać zawsze z dominującą siłą w długim terminie i nie próbować zawracać kijem Wisły, niezależnie od tego, jak wspaniały wydaje nam się dany walor.
Kapitał na rynku nigdy nie kłamie. Jak kupuje to kupuje. Jak sprzedaje to sprzedaje i będzie dbał o swoje interesy (czyt. będzie bronić określonych poziomów na danym aktywie). Media mogą dystrybuować różne informacje, ale to ruch kapitału prawdę nam powie. Ostatnio taka myśl mnie do mnie przyszła związana z zachowaniem Bitcoina. Zauważyłem na nim (po policzeniu), że dość duża grupa ludzi obstawia spadek ceny kontraktu Bitcoina (analiza Bitcoin). Wyszło mi ponad 50 000 kontraktów obstawiających spadek. To dość duża liczba. Jakiś czas po tym wybuchły zamieszki w Kazachstanie, który odpowiada za kilkanaście procent mocy sieci BTC. Wyłączono prąd, cena BTC zaczęła spadać. Być może to dziwny zbieg okoliczności, być może celowe działanie kapitalistów. Ciekawe, prawda? Być może nie ma to żadnego związku, niemniej jednak nakreślam, że takie coś ma miejsce.
To, co proponuję, to nauka czytania wykresów, gdzie nauczymy się rozpoznać zachowanie kapitału. W drugim kroku proponuję inwestowanie tylko w kierunku, jaki w danym czasie obowiązuje na rynku, niezależnie od krótkoterminowych wahań ceny (które to może nas zachęcić do grania w niewłaściwym kierunku).
Zaloguj się na swoje konto, aby zostawić swój komentarz.